Rozdział 6
Następnego dnia, gdy weszliśmy na wykład Mike’a nie było.
- Widzę, że nie źle oberwał. – Powiedziałam ciesząc się jak
dziecko.
- No jasne, jak z taką siłą dostał, to myślę, że odechce mu
się takich wypadów do cudzych sypialni. – Powiedział Edward.
- Nie ma pana Newtona? – Zapytał profesor.
- Nie, zachorował. – Powiedziałam.
Cały, no prawie cały rok był zawiedziony, większość ludzi
lubiła Mike’a, tylko tak właściwie nie wiem za co.
I znów trzeba było siedzieć przez kilka godzin, przechodząc
tylko z wykładu na wykład i z ćwiczeń na ćwiczenia.
Ja i Edward nudziliśmy się strasznie, wiedzieliśmy właściwie
prawie wszystko to, co mówił profesor.
Ja wiedziałam dzięki Edwardowi, a on wiedział dzięki
Carlisle’owi i swojemu długiemu życiu, podczas którego mógł przestudiować
programy chyba wszystkich kierunków nauczanych na Harwardzie.
A nawet jeśli było coś, czego nie wiedziałam, to szybko się
uczyłam.
Powinnam była dziękować Edwardowi na kolanach za tą
przemianę, gdyby nie on, to nie mogłabym tak tego wszystkiego łapać w locie.
Ale i tak najważniejsze było to, że uratował mi tym życie.
- Nareszcie. – Powiedziałam spoglądając wyczekująco na zegar
wiszący na ścianie.
Wyszliśmy z Sali i udaliśmy się do pobliskiego lasu, trzeba
było zapolować.
Zwierzyny nie było wcale tak dużo, więc musiałam zadowolić
się jednym jeleniem.
Wróciliśmy do akademika.
Nagle usłyszałam mój telefon.
- Halo. – Powiedziałam.
- Halo. – Odparła Renesmee.
- Jak tam córeczko, co w szkole? – Zapytałam.
- A wszystko w porządku,
jakoś sobie radzę, ale niestety Jacob dzisiaj był, ale dostał od wujka Emmetta.
- Co? – Wypowiedź mojej córki zbiła mnie z tropu.
- Jacob był. – Powtórzyła.
- Ale mam nadzieję, że Emmett dał mu popalić. - Powiedziałam
po chwili.
- No jasne. – Nessie była wyraźnie ucieszona.
- Powiedz mu, że mu dziękuję. – powiedziałam.
- Ok. – Odparła Nessie.
- A tak poza tym, to co tam w Forks? – Zapytałam.
- A nic ciekawego, jak zawsze. – Usłyszałam odpowiedź.
Po pół godziny skończyłyśmy rozmawiać.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. – Powiedziałam.
W drzwiach stał nie kto inny, tylko Mike Newton.
- Czego ty tu chcesz! – wrzasnęłam.
- Chciałem cię przeprosić. – Odparł.
- To nie tylko mnie powinieneś przepraszać. – Powiedziałam
patrząc na niego wściekle.
- Przepraszam was oboje. – Powiedział Mike.
- Zastanowię się, czy przyjąć przeprosiny. – Odparłam.
- A teraz proszę cię wyjć. – Dodałam.
Chłopak wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Czas płynął.
Nadszedł piąty miesiąc naszego pobytu na uczelni.
Cały las niedaleko uczelni był zaśnieżony, widok był
niepowtarzalny, szczególnie, gdy patrzyło się na niego oczami, przed którymi
właściwie nic nie można było ukryć.
Mogłam spoglądać na ścianę lasu bez przerwy, mogłam w ogóle
nie pojawiać się w życiu uczelni, ale wiedziałam, że musiałam.
Na razie było łatwo, moje życie było piękne.
Nie przypuszczałam nawet wtedy, gdy wpatrywałam się w las,
co nastąpi już niedługo.
No ciekawe jak wyglądało przyjście Jacoba do domu Cullenów no i dobrze, że on dostał, należy mu się, jak zawsze zresztą. xd
OdpowiedzUsuń