niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 18



Rozdział 18
Dwa tygodnie później wyjechaliśmy na drugi rok studiów.
Edward i ja byliśmy podekscytowani myślą, że już niedługo cała uczelnia dowie się o wybryku Mike’a Newtona.
Rzecz jasna sam Newton nie pojawił się na inauguracji roku akademickiego, bo jak wiadomo był zajęty swoim weselem i ślubem.
- Nie wiesz przypadkiem dlaczego nie ma Newtona?
Zapytał mnie Paul, kolega Jaspera, z którym kiedyś urządziliśmy imprezę.
- Wiem. - Odparłam. Wyobraź sobie, że Mike jest, to znaczy… od jutra będzie mężem.
- Co?
Paul wyglądał na wyraźnie zaskoczonego.
- No cóż, zaliczył wpadkę z jedną z naszych koleżanek z liceum. – Powiedział Edward, który właśnie pojawił się na horyzoncie.
- No co ty? – Paul spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Tak, to prawda. – Wtrącił się Jasper.
Zadbaliśmy o to, żeby naszej rozmowie przysłuchiwała się połowa wydziału biologii i psychologii, czyli około 60 osób.
Już dzień później cała uczelnia huczała od plotek na temat Mike’a Newtona i ślubu, który bierze z powodu wpadki.
A gdy sam Newton pojawił się na uczelni tydzień później rozpętało się prawdziwe piekło.
Jeden z chłopaków z naszego wydziału podłożył mu karteczkę z liścikiem o następującej treści:
Widzę, że zaliczyłeś już noc poślubną. Szkoda tylko, że ta dziewczyna nie była wtedy twoją żoną.
W głębi siebie wiedziałam, że takie ośmieszanie Mike’a jest dziecinne i bezsensowne, ale z drugiej strony sprawiało mi to bardzo dużą przyjemność.
Któregoś dnia ktoś powiesił na drzwiach pokoju Mike’a wydrukowane z profilu Jessicy na facebooku zdjęcie, gdzie widać jej wielki brzuch i napisał pod spodem:
No niezłą słonicę masz za żonę.
Mike wydawał się być tym wszystkim bardzo przejęty.
Pewnego dnia Edward spojrzał na niego spode łba i powiedział.
- I widzisz kolego? Za błędy się płaci, a ty popełniłeś wielki błąd, krzywdząc tą niewinną dziewczynę.
- Sama tego chciała! – Odparł Mike.
- A ty co? Taki święty? Ty niby nic Belli nie zrobiłeś? - Dodał po chwili zastanowienia.
- Nic, poza tym, że pokochałem ją ponad wszystko. - Powiedział poważnie.
- Chyba w łóżku ją pokochałeś. – Powiedział mierząc go nienawistnym spojrzeniem.
- Ja nie myślę takimi kategoriami jak ty. – Odrzekł Edward.
Ja tymczasem przypatrywałam się im uważnie i przysłuchiwałam się ich rozmowie.
Tak, Edward miał rację. Nie myślał takimi samymi kategoriami jak lekkomyślny Newton.
Myślał tak, jak na dojrzałego mężczyznę przystało, a Mike chciał go zniżyć do swojego poziomu.
- Wiesz co Mike? Jesteś żałosny.
- Myślisz, że możesz zmieszać Edwarda z błotem?
Jeśli tak, to się mylisz.
Te wszystkie słowa wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.
Mike’a zatkało i do końca wykładu się do nas nie odezwał.
Miesiąc później dotarła do mnie wieść, że Jessica urodziła córeczkę, która została imienniczką swojej matki.
Zastanawiałam się, jak to wszystko się skończy, szczerze mówiąc, dla Mike’a jego żony nie wróżyłam szczęśliwej przyszłości, no i… Niestety miałam rację.
Miesiąc po narodzinach małej Jessicy na uczelnie dotarła wiadomość, że państwo Newton się rozwodzą.
Dlaczego tak się stało?
Dla mnie odpowiedź była oczywista, po prostu nie łączyło ich nic oprócz seksu.
Uważałam jednak, że powinni zostać razem, chociażby ze względu na dziecko, chociaż właściwie niewieleby to zmieniło, bo Mike i tak wciąż był na uczelni, a z dzieckiem nie chciał się widywać.
Któregoś wieczora spojrzałam na Edwarda.
- Co o tym myślisz? – Zapytałam.
- Przecież wiesz. – Odparł zerkając na mnie znad czytanej przez siebie książki.
Tak właściwie wiedziałam doskonale. Mój mąż myślał to samo co ja.
Oboje uważaliśmy Mike’a za nieodpowiedzialnego gówniarza, a nie za mężczyznę.
Tak właśnie było.
Mike zatrzymał się w rozwoju na poziomie chłopaków, dla których liczy się tylko seks, a żadne głębsze uczucia do kobiety nie wchodziły w grę.
Taka była prawda, gdy zdałam sobie z tego sprawę jeszcze bardziej go znienawidziłam.

1 komentarz:

  1. Ja chyba tak samo uważam jak Cullenowie.
    A Mike mógł się na to nie zgodzić nawet jak Jessica chciała.
    Ale jak widać dla niego nic innego się nie liczy.
    Trochę tej Jessicy mi szkoda.

    OdpowiedzUsuń