niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 33



Rozdział 33
Po pewnym czasie od wizyty Tanyi musieliśmy już wracać na uczelnię, bo urlop dziekański nam się kończył.
Ciężko było wyjeżdżać, żegnać się z rodziną, a zwłaszcza z Ness.
Ale jakoś daliśmy radę.
Z jednej strony cieszyłam się, że wracamy, bo trochę tęskniłam za Jessicą, ale z drugiej nie chciałam znowu zobaczyć Kewina.
Niestety, natknęliśmy się na niego w korytarzu.
- Witaj, Bello - zawołał uradowany.
- Cześć - odparłam z o wiele mniejszym entuzjazmem.
- Dlaczego cię nie było? – Zapytał.
Niespodobało mi się to, że zwrócił uwagę tylko na mnie, a o Edwardzie, Alice i Jasperze zupełnie zapomniał.
Ja i Edward odwróciliśmy się i poszliśmy do naszego domku.
W progu Jessica rzuciła się Edwardowi w ramiona.
- Naareeeszcie! – Wykrzyknęła uradowana.
Zachichotałam widząc tą scenę.
- Przepraszam... - spojrzała na mnie, jakby się bała, że ją uderzę.
- Jess, spokojnie - rzuciłam wesoło.
Edward śmiał się tylko.
- Wybacz. – Powiedziała tym razem do niego.
- Jessico…
- Chcesz się jej oświadczyć, że tak oficjalnie? – Przerwałam mu.
Wszyscy troje wybuchneliśmy śmiechem.
- Za dużo gadam, żeby ktoś mnie chciał. I jestem zbyt łatwowierna - odparła, a na jej twarzy odbił się ból.
Zrozumiałam, że zadra po tym, jak Mike ją zostawił, nadal tkwi w jej sercu.
- Jeśli znajdziesz kogoś takiego jak Edward, to będzie cię chciał. – Powiedziałam uśmiechając się do mojego męża.
- Takich mężczyzn już nie ma. – Odparła.
- Może akurat na takiego trafisz - odpowiedziałam, wierząc w to, że jej się uda.
- A co do twojego zarzutu, Isabello Cullen…
- Tylko nie Isabello. – Wtrąciłam się mu w słowo.
- W połączeniu z moim nazwiskiem Bella brzmi mniej dostojnie. – Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
Zamachnęłam się na niego garnkiem, jako, że miałam go akurat w zasięgu ręki.
- Jestem gotowa użyć broni – oświadczyłam.
Podszedł do mnie i jednym zwinnym ruchem wyciągnął mi garnek z ręki.
- Nie będziemy się chyba kłucić i stosować rękoczynów, prawda? – Bello, nie bądź niemądra. – Dodał.
- Hm. – Chyba masz rację.- Spojrzałam na niego uśmiechając się szeroko.
- Właśnie, nie tłuc mi się - zawołała Jess, stając mi na drodze.
- Przecież ja bym go nawet nie uderzyła. – Powiedziałam.
- Z tobą nigdy nic niewiadomo. – Uśmiechnął się Edward.
- Dziękuję, poczułam się urażona. – Odparłam udając, że czuję się naprawdę źle.
Opuściłam kuchnię. Edward zatrzymał mnie przy drzwiach.
- Kewin - przypomniał mi.
Natychmiast zawróciłam.
- Ah tak, zapomniałam. – Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
Nagle usłyszałam płacz małej Jess.
- Spokojnie, kochanie. – Wujek Edward i ciocia Bella wrócili, wiesz? – Powiedziała Jessica do córki, a następnie przyniosła ją do nas.
Mała uśmiechnęła się.
- Ej, Jess, ona urosła - zauważyłam, patrząc na przyjaciółkę. - Mogę?
Podała mi dziewczynkę, która ku mojemu zdziwieniu przestała płakać.
Trzymając ją w ramionach przypomniałam sobie, że jeszcze niedawno nasza Nessie też była taka malutka.
Przekazałam to w myślach Edwardowi, który delikatnie się uśmiechnął i przejął ode mnie dziecko.
Nagle zadzwonił mój telefon. Niezadowolona zeszłam z powrotem na ziemię i odebrałam.
- Nessie? - spytałam zdziwiona.
- Tak, ja, co u was?
- W porządku - odparłam. - Ale... Bez powodu chyba byś nie dzwoniła, no nie?
- No a czy zawsze musi być jakiś powód? – Chciałam tylko pogadać.
Głos Ness zdradzał, że jest czymś bardzo podekscytowana, a może tylko uradowana?
Nie wiedziałam, ale cieszyłam się razem z nią.
Nagle usłyszałam pierwsze słowo z ust małej Jess.
- Wujek.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Córeczko, co jest? Jesteś taka wesoła - powiedziałam.
- A wszystko jest... Świat jest piękny - odparła.
Powtórzyłam sobie to w myślach.
- Co sprawiło, że akurat dziś tak myślisz?
- Oj, mamo - zawołała zniecierpliwiona.
- A czy twój ojciec już o tym wie? – Zapytałam śmiejąc się.
- Mam nadzieję, że nie. – wymamrotała.
- Ness, co przeskrobałaś? - spytałam. - Nic, ja... Kończę, wujek przyszedł. Rozłączyła się.
Odłożyłam telefon.
- Nie masz ochoty się przejść? – Zapytała mnie Jessica.
- Pewnie - odpowiedziałam.
- Super - rzuciła, po czym wyszłyśmy. Nagle spojrzała na mnie
                                   badawczo. - Co się dzieje, Bello? - Zastanawiam się, dlaczego Renesmee nie
                                   powiedziała mi wprost, o co chodzi - odrzekłam. - Przecież skoro jest
                                   szczęśliwa, to... Nie miałabym powodu do gniewu.
- Może po prostu jej się nie chciało. – Koleżanka uśmiechnęła się do mnie.
- Gdzie idziemy? – Zapytała po chwili.
- Może - westchnęłam. - Ale zobaczysz, też się będziesz przejmować, jak twoja podrośnie. Wtedy pogadamy. Wolałabym tam wrócić i dowiedzieć się, w czym rzecz. Nagle coś wpadło mi do głowy. Zatelefonowałam do Setha.
- Cześć. Seth. – Powiedz mi, dlaczego Ness jest taka wesoła? – Nic nie chce mi powiedzieć.
- Nie mam pojęcia. – Ale fakt, jest cała w skowronkach. – A Edward nic nie wie? – Zapytał.
- Wątpię – mruknęłam.
- Nie martw się - powiedział beztrosko. - Jesteś u nas, czyż nie? - Owszem - odparł po chwili. - Zadzwoń, jak wrócisz do siebie - poprosiłam. - Mam wrażenie, że coś knujecie.
- Nic nie knujemy. – Bello. – Mam wrażenie, że jesteś przewrażliwiona. – Powiedział.
- Może i masz rację. – Odparłam.
- Matki tak mają - dodałam. - Przepraszam, jeśli cię uraziłam.
Nie chciałam go stracić. Dużo robił dla mojej rodziny. Poniekąd zastępował Ness nas, a poza tym, jako jedyny ze zmiennokształtnych był nam naprawdę życzliwy.
- Nie ma problemu. – Odparł.
- A co teraz porabiasz? – Zapytał.
- Jestem na spacerze. – Odrzekłam.
Nagle usłyszałam radosny okrzyk mojej córki:
- Wujku, wujku! Kto dzwoni?
- Twoja mama - odpowiedział.
- Szkoda, myślałam, że tata. – Odkrzyknęła.
- A właśnie. – Masz gdzieś pod ręką Edwarda? – Zapytał Seth.
- Nie. – Pilnuje córki naszej koleżanki. – Powiedziałam.
- To co ona robi, że się własnym dzieckiem nie zajmuje?
Zachichotałam.
- We dwie jesteśmy - poprawiłam się.
- Pa, Bello, Ness się nudzi, urwie mi głowę.
- Masz więcej siły - zauważyłam. - No, ale niech Ci będzie.
Po kilku godzinach wróciłyśmy.
Widok, który zastałyśmy naprawdę mnie zaskoczył.
Mała Jess spała spokojnie na rękach u Edwarda, jej oddech, który doskonale słyszałam był tak miarowy, że tego stanu nie można było z niczym pomylić.
Uśmiechnęłam się, jednak mój ukochany zauważył, że na siłę. Opowiedziałam mu o rozmowie z Nessie.
- Zaczekaj. – Mruknął.
Widziałam, że jest skupiony.
- Nie dam rady. – Za daleko. – Powiedział cicho.
Jessica spojrzała na niego dziwnie, ale zaraz odwróciła wzrok.
Nie wiedziała przecież, że mój mąż usiłował właśnie wedrzeć się do umysłu naszej córki.
- Co za daleko?
Przenosiła spojrzenie z Edwarda na mnie i z powrotem.
- Nie zdążymy dziś jechać do Forks - odparł spokojnie. - No i jestem zmęczony.
Zacisnęłam usta, by powstrzymać uśmiech, byłam dumna z tego, że mąż ma takie talenty aktorskie
.
- Tak. – Rozbił byś samochód. – Powiedziałam przyglądając się uważnie jego
                                   twarzy.
                                   Sine cienie pod oczami wskazywały ewidentnie, że jest zmęczony i tylko ja i on ze wszystkich osób przebywających w pomieszczeniu wiedzieliśmy, skąd brały się naprawdę, Edward był po prostu głodny.
Tęczówki miał niemal czarne, ale kontrolował się znakomicie. Mógł trzymać małą na rękach nie martwiąc się, że zrobi jej krzywdę.
Po chwili ziewnął, aby pokazać, że jest naprawdę wyczerpany.
- Co robiłeś dziś w nocy? – Zapytała Jessica uśmiechając się.
- Czytałem kryminał Christie.
- Fuj, zwariowałeś? - skrzywiła się.
- Tak naprawdę czytałem sonety Szekspira. – Powiedział uśmiechając się delikatnie.
- To dlaczego mówisz, że Christie? – Zapytała podejrzliwie.
- Bo sądziłem, że na sonety zareagujesz jeszcze gorzej. – Odparł wesoło.
Akurat tutaj nie kłamał, rzeczywiście prawie całą noc siedział czytając wiersze angielskiego poety.
- Pora przywyknąć, jesteś człowiekiem starej daty - odparła Jess.
- Trochę tak - przyznał.
Jessica miała rację, nie wiedziała nawet jak dobrze trafiła.
- Nie ma miejsca we wspólnej dwojga serc przestrzeni
Dla barier, przeszkód,
Miłość to nie miłość, jeśli,
Zmienny świat naśladując, sama się odmieni.
Po słowach Edwarda Jessica spojrzała na niego zadziwiona.
- Znasz je na pamięć? – Zapytała.
- Niektóre.
Tylko ja wiedziałam, że w rzeczywistości zdecydowaną większość.
- Powiedz coś jeszcze. – Poprosiła Jess.
Edward zaczął.
- Śmiertelną wojnę serce z okiem toczy,
Jak mają łupy z twej istoty dzielić.
Twój widok pragną zabrać sercu oczy,
a serce nie chce im tego udzielić.
Me serce twierdzi, że cię przechowuje tam,
gdzie nie wedrą się oczu kryształy.
Oko w tym prawdy żadnej nie znajduje,
mówiąc, że w nim się skrył twój obraz cały.
By postanowić w tej sprawie zebrano
sąd myśli, w sercu mających mieszkanie
i wspólną wolą ich wyrok wydano.
Oczy część wezmą część serce dostanie.
I tak do oczu twój obraz należy,
a serce w głębi mego serca leży.
- Och... - wyrwało jej się.
Moje oczy zrobiły się suche.
Po chwili obie szlochałyśmy.
Jess rzuciła mi dziwne spojrzenie.
- Nie płaczesz?
Westchnęłam.
- Nie, z naciskiem na jeszcze
.
Edward spojrzał na nas, tylko on wiedział, że ja też płaczę, bo znał specyfikę wampirzego płaczu.
- Proszę was. – Nie płaczcie. – Niewarto.
- Ale… Ale to jest… - Takie piękne. – Wyszlochałam.
- I jeszcze twój głos. – Dodała Jessica ze łzami w oczach.
- Baby, bez przesady - powiedział.
Zaczęłyśmy się uspokajać
.
- Nie lubię, gdy ktoś mnie nadmiernie chwali. – Powiedział, a następnie spojrzał na małą Jess, która właśnie otworzyła oczy.
Spojrzała na niego i słodko się uśmiechnęła.
- Widzisz, jak cię lubi? – Powiedziałam.
- Bo ją uspałem? Daj spokój. Jestem zimny i nieprzystępny.
- I twardy - pomyślałam i zaśmiałam się
.
- Nie zgadzam się. – powiedziałam. – Wcale nie jesteś zimny i nieprzystępny. – Dodałam.
Uśmiechnął się do mnie, a mała spojrzała na niego zaciekawiona.
- Co, malutka. – Zastanawiasz się co mówi twoja ciocia? – Zapytał.
- Wujek - powiedziała Jess, znowu się uśmiechając.
- A mama to co? - nasza przyjaciółka udała oburzenie.
- Mama będzie później. – Powiedziałam śmiejąc się.
- Chcesz iść na spacerek? – Zapytał Edward wstając i biorąc małą na ręce.
- Nie będzie jej za zimno? – Zapytała Jessica.
- Nie sądzę. – Jest jeszcze wcześnie, więc nie jest aż tak zimno. – Powiedział.
- Bello, idziesz ze mną? – Zapytał.
- Co za pytanie - odpowiedziałam.
- To ja posprzątam - oznajmiła Jessica.

Wyszliśmy.
Słońce chyliło się ku zachodowi.
- - Świetnie sobie radzisz. – Powiedziałam.
- Masz na myśli samokontrolę? – Zapytał.
- Oczywiście. – Rzekłam.
- Ja to małe piwo, ale ciebie podziwiam.
- Ach tak? Małe piwo, kochanie? Za dużo ich nie pij
.
- Nie wypiłem ani jednego. – Powiedział.
- Naprawdę mnie zadziwiasz. – Powiedziałam.
- Tak po prostu trzymasz ją na rękach i nawet nie wyglądasz na spragnionego. – Jedynie twoje oczy zdradzają, że jesteś głodny. – Dodałam.
- Zobojętniałem na zapach ludzkiej krwi dzięki tobie. – Mruknął.
Uśmiechnęłam się.
- Raczej przeze mnie. Okropnie się męczyłeś - sprostowałam.
- Teraz odczuwam pragnienie innego rodzaju.
- Nawet się nie przyznawaj - zażartowałam, chcąc się z nim podroczyć
.
- Dlaczego mam się nie przyznawać? – Zapytał z uśmiechem.
- Bo tu jest dziecko. – Odparłam odwzajemniając się tym samym. – Ale w sumie… jakie to są pragnienia? – Nagle zapragnęłam się dowiedzieć. Ciekawość wzięła górę.
- Bardzo niebezpieczne w skutkach - odparł.
- Jeśli nie zagrażają naszej rodzinie i Jezssicy albo mojemu życiu, to się nie boj
ę.
- Ale powiedz. – Dodałam po chwili zastanawiając się, jakie niebezpieczeństwo miał na myśli.
- Mogę być groźny.
- Doprawdy?
Pocałował mnie delikatnie.
- Drzemie we mnie bestia - skwitował.
- Co mi tam - wymamrotałam.
Jak zwykle w takich momentach miałam trudności z zebraniem myśli
.
- Po spacerze pokażesz mi to jak ta bestia się zachowuje? – Zapytałam z szerokim uśmiechem.
- Oczywiście, ale wiedz, że mnie bardzo prowokujesz.
Nie odpowiedziałam, tylko zawróciłam
.
Tymczasem mała Jess znów zasnęła.
Całą drogę była trzymana przez Edwarda, i naprawdę dziwił mnie fakt, że nie przeszkadzał jej chłód jego skóry, gdybym ja ją trzymała nic by to jednak nie zmieniło, ponieważ byłam równie lodowata co on, więc szliśmy w milczeniu każde pogrążone we własnych myślach.

- O, - nareszcie jesteście. – Powiedziała Jessica, gdy nas ujrzała.
podałam jej małą.
- Jess, na razie idziemy do siebie - rzekł Edward
.
- Jasne. – A wyrecytujesz jeszcze coś Szekspira? – Zapytała uśmiechając się do niego delikatnie.
Widać było, że jest pod wielkim wrażeniem.
- Jak sobie przypomnę - obiecał.
Poszłam z nim do pokoju.
- No więc? – Zaczęłam ostrożnie.
- Tak? – Zapytał.
- Obiecałeś mi coś. – Odrzekłam.
- Wiele zależy od ciebie, skarbie.
Kochałam, gdy tak do mnie mówił. Przytuliłam się do niego
.
- Uznałam, że dziś zdam się na ciebie. – Powiedziałam patrząc na niego z czułością.
- Bello, Bello. – Wiesz, że nie zawsze lubię być przywódcą. – Odparł odwzajemniając spojrzenie.
Obdarzyłam go pocałunkiem. Miałam wrażenie, że jeśli zrobię cokolwiek odważniejszego, to wszystko zepsuję.
- Nie martw się. – Powiedział Edward, jakby wyczuł targające mną emocje.
Pokręciłam głową, jego słowa jakoś mi nie pomogły.
- Bello, - Spójrz mi prosto w oczy. – Powiedział.
Spełniłam jego prośbę.
- Czego dokładnie się boisz? – Zapytał przyglądając mi się uważnie.
- Tego, że nie będziesz zadowolony. – Odpowiedziałam szczerze.
- Bello...
Patrzył na mnie wzrokiem, który sprawiał, że roztapiałam się w środku
.
- Tak? – Zapytałam słabym głosem.
Musiał on zdradzać jak bardzo wzrok Edwarda na mnie działa.
Ciężko mi było zebrać myśli, nie wiedziałam, co chce mi w ten sposób przekazać.
- Bello, nie ma takiej opcji.
To mnie ośmieliło. Pocałowałam go niemal brutalnie, po czym zdjęłam z niego koszulę i zaczęłam wodzić dłońmi po jego torsi
e.
Zatrzymałam się na chwilę badając wyraz jego twarzy.
miał zamknięte oczy. Po chwili przyciągnął mnię do siebie. Przylgnęłam do niego, opsypując pocałunkami jego twarz.
Westchnął.
- Coś nie tak? – Zapytałam patrząc na niego uważnie.
- Nie, wręcz przeciwnie. – Powiedział rozchylając powieki.
zanim zorientowałam się, co się dzieje, zdjął ze mnie ubranie. Z moich ust wydobył się cichy okrzyk. Edward zaczął mnie całować. Gdy wylądowałam na łóżku, obrócił się tak, że znalazłam się nad nim. Po chwili ściągnęłam z niego resztę odzieży.
Czułam się tak dobrze, jak chyba nigdy przed tem, rzecz jasna Edward przejął całkowitą inicjatywę, ale nie chodziło mi o dominację.
Chodziło mi o odczucia, jakie miałam.
Gdy już się ubraliśmy, długo patrzyłam na niego z uwielbieniem.
- Dziękuję... – szepnęłam
.
- Za co dziękujesz? – Zapytał ze zdziwieniem.
- Za wszystko - odpowiedziałam po prostu. - Jeszcze nigdy...
Zabrakło mi słów
.
Edward znów przyciągnął mnie do siebie.
- Nie dziękuj. – Nie masz za co. – Nie jestem taki znowu dobry. – Powiedział uśmiechając się.
- Jesteś - zaprotestowałam.
Po chwili spytałam:
- Jak myślisz, kiedy pojedziemy do Nes
s?
- Pewnie niedługo, ale Bello, nie martw się. – Nessie jest po prostu szczęśliwa. – Powiedział przyglądając mi się.
Wróciliśmy do pokoju.
- Wujek! – Wujek! – Zawołała mała Jess.
Wziął ją na ręce.
- Wiem - odparłam, przypatrując mu się. - Może kogoś sobie znalazła w końcu?
Zachichotałam
.
- Pewnie tak. – Odparł wzdychając ciężko.
- Co się dzieje? – Zapytała go Jessica.
- Nic takiego. – Czuję się jakiś zmęczony.
- Edward? – Powiedziałam spoglądając na niego.
Oddał córkę Jessicy i wyszliśmy.
- Co się stało?
- Czy uwierzysz, jeśli ci powiem, że odczuwam przemęczenie? – Zapytał.
- Tak, ale nie rozumiem. Co cię tak wypompowało?
Uśmiechnęłam się
.
- Sam nie wiem. – Spojrzał na mnie.
Próbowałam go zrozumieć.
- Tego jest za dużo. – Te myśli. – Wciąż je słysze, zbyt wiele bodźców, a ciężko się wyłączyć.
Znów westchnął.
- Nie przejmuj się, kochanię - pogłaskałam go po policzku, żeby dodać mu otuchy.
- Bello. – Chyba pierwszy raz proszę cię o pomoc, ale proszę, pomóż.
- Co ja mogę? – Zapytałam.
- Chciałbym być teraz człowiekiem – Mógłbym zasnąć i o tym nie myśleć, nie słyszeć tego wszystkiego.
- Kewin myśli wciąż o tobie.
- Nie przejmuj się. – Spróbuj się wyłączyć. – Powiedziałam biorąc go za rękę.
Dopiero po chwili to do mnie dotarło.
- Kewin... Tyle myśli... O mnie? - spytałam. - A niech to!
Chciałam trzasnąć dłonią w parapet, jako, że miałam go najbliżej, ale Edward zdołał złapać moją rękę, tym samym ratując prawdopodobnie i okno od niechybnego zniszczenia
.
- Nie martw się. – Powiedział Edward spokojnie. – I przede wszystkim, nie denerwuj się.
- Ale jak tu się nie denerwować? – Zapytałam.
- Co ja mam w sobie, że wszyscy tak do mnie lecą? – Dodałam.
- Powinnaś czuć się dowartościowana.
- Ale się nie czuję - odburknęłam z zaciętą miną.
Oczywiście, nie byłam zła na niego
.
- Nie chcę tak dalej. – Powiedziałam.
- Ja też przez to przechodziłem. – Nadal wiele kobiet za mną wzdycha. – My, wampiry jako, że jesteśmy na swój sposób piękni tak mamy. – Powiedział spokojnie.
- Co on właściwie myśli? - spytałam z ciekawości, dochodząc do wniosku, że przy najbliższej okazji wyłożę Kewinowi kawę na ławę.
- Tak bieżąco, o tym, czy ma u ciebie jakiekolwiek szanse - odparł Edward.
Włączyłam komputer i odpisałam na maila od Renee. Następnie weszłam na stronę Facebooka. Zaklęłam, gdyż zobaczyłam zaproszenie do grona znajomych od naszego psychologomaniaka oraz komentarz pod moim zdjęciem
.
Kliknęłam na przycisk odrzuć zaproszenie.
Nie miałam zamiaru mieć z nim żadnego kontaktu na portalach społecznościowych.
Napisałam mu jednak wiadomość o następującej treści.
Kewin, nie masz co się trudzić. Gdybyś nie wiedział, jestem żoną Edwarda i nie mam zamiaru go zdradzić z nikim.
Zapomnij o mnie jako o potencjalnej partnerce.
Tak będzie dla ciebie najlepiej.
Kocham tylko Edwarda.
Kliknęłam wyślij.
 - Mogę zerknąć?
Drgnęłam na dźwięk głosu ukochanego.
- Jasne – odparłam.
Zajrzał mi przez ramię.
- No, no - mruknął z aprobatą. - Czuję jednak, że on nie odpuści.
- Niech się wypcha! - zawołałam. - Napisałam mu prawdę, ot co.
- Spokojnie. – Edward wyczuł, że byłam gotowa choćby za chwilę wtargnąć do pokoju Kewina i zwyczajnie na niego nawrzeszczeć.
- Ale tutaj się nie da spokojnie. – Powiedziałam czując, że wzbierający we mnie gniew szuka jakiegoś ujścia.
Zastanawiałam się, czy Kewin w ogóle przejmie się tym, co mu napisałam, z niecierpliwością czekałam na odpowiedź.
W końcu nadeszła:
- Nie potrafię - przeczytałam.
- To nie jego wina - powiedziałam, odzyskując nagle panowanie nad emocjami. - Ale dlaczego wciąż mnie męczy? To już jest... Chore
.
- Poczekaj. – Mogę? – Edward spojrzał znacząco na ekran mojego laptopa.
- Jasne. – Odparłam, a on jedną ręką podniósł komputer i położył go sobie na kolanach.
Wylogował się z mojego profilu na facebooku i zalogował się na swój własny.
Po chwili zobaczyłam, jak na ekranie pojawiają się następujące słowa.
Cześć Kewin.
Wiem, że to nie jest rozmowa na portal społecznościowy, ale nie mam obecnie czasu, by do ciebie zajrzeć.
Nie chcę się z tobą kłucić, to nie leży w mojej naturze, ale chciałbym, żebyś dał Belli spokój.
Sama ci napisała, że nie masz u niej szans, a mnie zależy tylko na jej szczęściu, więc proszę cię, nie narzucaj się jej.
Ją to męczy, a ja czuję się z tym równie źle co ona.
Spojrzałam jeszcze raz na słowa, które Edward napisał. Nic nie powiedziałam.
- Zobaczymy - podsumowałam.
Mój mąż wyłączył sprzęt
.
- Mam nadzieję, że na coś się przydam, bo ostatnio jakoś nie potrafię ci w ogóle pomóc. – Powiedział patrząc na siebie ze wstrętem.
- Przestań. – Odrzekłam patrząc na niego uważnie.
- Bello, mówię prawdę. – Nie zaprzeczaj.
- A właśnie, że zaprzeczę - zaoponowałam. - Sam fakt, że jesteś…
- Dokończ. – Poprosił.
Mój umysł był zamknięty. Uznałam, że żadne słowa nie będą w stanie oddać moich uczuć, więc po prostu cofnęłam tarczę.
- Ah tak. – Rozumiem. – Powiedział w zamyśleniu.
- Ale nie zgadzam się z tobą. – Dodał.
- -A miałam nadzieję, że wreszcie przestaniesz patrzeć na siebie tak krytycznie – westchn ęłam.
- Bello, a co, mam udawać, że jestem genialnym terapeutą?
- Nie musisz udawać, bo jesteś – odpowiedziałam, posyłając mu spojrzenie w stylu: nie drażnij kota.
- Słucham, pani Cullen?
- Mam wrażenie, że nie rozumiesz mowy ludzkiej, panie Cullen – odparłam.
- Chyba wampirzej, damo mego serca.
Parsknęłam śmiechem.
- Ranisz moje uczucia – zganił mnie.
- Błagam o wybaczenie – zrobiłam niewinną minę.
- Czuję się lekceważony.
- Padłam przed nim na kolana.
- Przepraszam, nie miało tak być.
- Brzmi to prawie przekonująco – ocenił.
- Jak możesz? – jęknęłam, udając, że zaraz się rozpłaczę.
- Przede wszystkim wstań!
Puściłam jego rozkaz mimo uszu.
 Odczekał chwilę, po czym najzwyczajniej w świecie wziął mnie na ręce.
- Zmiękłeś jednak? Jestem zaszczycona faktem, że podziałał na ciebie mój urok osobisty. Po raz pierwszy nie na odwrót, sukces.
- Bello, urzekłaś mnie swoim urokiem w chwili, w której cię poznałem - rzekł.
- Czarujesz - mruknęłam.
- Wcale nie - powiedział, w jego głosie dało się wyczuć smutek.
-Nie wierzysz mi? - dodał.
- Nie mam w co wierzyć, bo uważam, że przesadzasz.
Edward spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Bello, wciąż siebie nie doceniasz.
- Przestań, nie masz racji, bo ty chciałbyś, żebym uważała się za ideał.
- Nie. Chodzi mi o to, że nie dostrzegasz swoich zalet - odparł.
Musiałam zadać to pytanie.
- Czy w ogóle widzisz moje wady?
Zamyślił się na moment.
- - Jesteś za bardzo uparta.
- I tylko to? Wzrok to ty masz dobry, ale twoje serce jest ślepe - odparowałam.
- I co? Koniec kariery mistrza ciętej riposty?
Nie zareagował na mój komentarz. Pomyślałam, że może jednak posunęłam się za daleko.
- Zasmuciłam cię?
Ponieważ milczał, podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu. Przyciągnął
mnie do siebie i mocno przytulił. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Tę romantyczną
sesję, jeszcze zanim na dobre się rozpoczęła, przerwał wpad Jessicy.
- Chcecie herbaty? - spytała.
Zobaczywszy pozę, w jakiej jesteśmy, wyraźnie się zmieszała.
- Yyy... Już wam nie przeszkadzam - bąknęła i wycofała się.
Spojrzałam na nią.
- Nie przeszkadzasz. – Już idziemy. – Powiedziałam, a następnie poszliśmy za nią.

1 komentarz:

  1. A mi się ta końcówka podobała.
    Przez chwilę myślałam, że nie zejdą na dół :) .
    Lubię Jessicę w twoim wykonaniu. Jest taka inna niż za czasów szkolnych. Chyba nieudany związek musiał ją zmienić.
    Jestem ciekawa z jakiego powodu Renesmee jest tak bardzo szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń