Rozdział 13
Gdy rano musiałam zapomnieć o wrażeniach minionego wieczoru,
ponieważ trzeba było powlec się na ostatnie zajęcia zdałam sobie sprawę z tego,
że muszę zabić Alice.
Wychodząc z pokoju pocałowałam Edwarda w sposób, w który
raczej nie całują się pary rozstające się na pięć minut.
Było to spowodowane tym, że wciąż nie mogłam otrząsnąć się z
szoku, jakiego doznałam wczorajszego wieczoru.
Wciąż myślałam, że to była jakaś halucynacja.
- Jestem przy tobie, Bello. – Powiedział, gdy w końcu
oderwaliśmy się od siebie.
- Wiem, ale wciąż nie mogę w to uwierzyć. - Odpowiedziałam,
kładąc głowę na jego ramieniu.
Podniósł moją twarz do góry, tak, aby móc spojrzeć mi prosto
w oczy
- Jestem tu. – Słyszysz, jestem. – Powiedział patrząc na
mnie wzrokiem, który w czasach, gdy byłam człowiekiem sprawiał, że moje serce
uderzało znacznie szybciej, niż powinno.
Teraz tylko wstrzymałam oddech i przytuliłam się do niego
mocno.
--W końcu wyszłam i skierowałam się w Stronę drugiego domku.
Otworzyła mi Alice.
- Ooo, super, że cię widzę. - zawołałam. - Możesz mi
łaskawie wyjaśnić, dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
- Bello, niby o czym? - spytała, robiąc minę niewiniątka.
- Nie doprowadzaj mnie do ostateczności - ostrzegłam.
- Wampiry starają się żyć jak zwykli ludzie. Gdybyś nie przeszła
przemiany, najprawdopodobniej nie byłabyś teraz członkiem naszej rodziny.
Podsumowując, wolałam, żebyś dowiedziała się o tym w normalny sposób.
- A Esme, Carlisle i Jazz to co, wyjątki? - wybuchnęłam. -
Jesteś niesprawiedliwa, gorsza jestem od nich czy jak?
- Ależ nie. – Powiedziała patrząc na mnie przepraszająco.
- To dlaczego mi nie powiedziałaś? – Zapytałam.
Chciałam już podejść do niej i ją walnąć, gdy nagle do
pokoju wszedł Jasper.
- Co tu się wyprawia? – Zapytał.
- A no bo twoja żona, a moja siostra i przyjaciółka coś po
prostu przede mną ukryła.
- Nie rozumiem, jak mogłaś - zwróciłam się znów do niej. -
To nie w porządku. Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic. Wiesz co?
Wkurzyłaś mnie, Alice.
- Bello, nie wściekaj się. – Powiedziała.
- A no bo co? – Jaspera się nie boję. – Warknęłam.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Edward.
- Co wy tu robicie? – Zapytał widząc mnie stojącą naprzeciw
Alice z obnażonymi zębami.
- Opieprzam ją - odparłam, nie czując wcale skruchy. -
Zasłużyła sobie i dobrze o tym wie. Tylko, rzecz jasna, udaje, że nic się nie
stało. Tak najlepiej, jeszcze jej bronisz, Jasper. A ona naprawdę zachowała się
cholernie nie fair.
- A co zrobiła? – Zapytał Edward.
- Nie powiedziała mi, chociaż doskonale o tym wiedziała, że
wracasz wcześniej.
Edward podszedł do swojej siostry.
- Brawo. – Powiedział przybijając jej piątkę.
Zamknęłam oczy, lecz po chwili na powrót je otworzyłam.
Edward naprawdę nie brał mojej strony. Wściekła na nich wszystkich, wróciłam do
naszego pokoju, mając ochotę rozwalić wszystkie ściany.
Byłam naprawdę wściekła.
Po kim, jak po kim, ale po Edwardzie się tego nie
spodziewałam.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i samotnie ruszyłam w stronę sal
wykładowych.
Postanowiłam do nich wszystkich się nie odzywać.
- A niech mają za swoje. – Pomyślałam.
Na zajęciach jak zwykle siedziałam koło Edwarda. Trzymałam
się swojego postanowienia, unikając choćby kontaktu wzrokowego. Odpowiadałam
tylko wówczas, gdy o coś mnie pytał, ale poza tym siedziałam cicho.
Po zajęciach zauważyłam, że Edward patrzy na wszystkich
łącznie ze mną bardzo smutnym wzrokiem.
Dobrze wiedziałam o co chodziło.
Chciał, żebym zaczęła się do niego odzywać.
- Nie ma tak dobrze. – Pomyślałam.
Wyszłam z budynku, nawet się nie oglądając.
Biegłam trochę szybciej, niż powinnam, udając człowieka, ale
w tamtym momencie nie zwracałam na to większej uwagi.
Nawet nie próbował mnie dogonić.
Szedł wolno ze spuszczoną głową.
Gapiąc się na niego powstrzymywałam się od śmiechu.
W końcu zrobiło mi się go trochę szkoda, ale postanowiłam,
że nie podaruję mu tak szybko.
Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku.
Wzięłam laptopa zamierzając przeczytać maila od mamy.
- Bello, zaczekaj - poprosił mnie.
Zasłoniłam tarczę, dając mu do zrozumienia, żeby się nie
wtrącał.
- Ty możesz poczekać - zauważyłam. - Czemu zawsze ja mam cię
słuchać, co?
Spojrzał na mnie błagalnie.
- Nie. – Powiedziałam otwierając okno programu pocztowego.
Usiadł obok patrząc na mnie wyczekująco.
Szybko wystukałam na klawiaturze maila do Renee, w którym
zrelacjonowałam jej, jak przebiega końcówka roku.
Tymczasem Edward wciąż na mnie patrzył.
Wstałam, otworzyłam drzwi i wyszłam, niezaszczycając go
nawet jednym spojrzeniem.
Tym razem jednak nie podążył za mną. Nieco mnie to zdziwiło,
ale doszłam do wniosku, że zna mnie na tyle, by wiedzieć, że długo nie potrafię
się na niego gniewać.
- Co tam? – Zapytał mnie Jasper.
- A nic. – Nie odzywam się do Edwarda, ale do ciebie mogę. –
Powiedziałam.
- A no tak, zalazł ci za skórę. – stwierdził.
- A żebyś wiedział. – Odparłam.
- Mój starszy braciszek ma przerąbane - zażartował.
Pokiwałam głową, nie wiedząc, jak pociągnąć dalej rozmowe.
Nagle drzwi się otworzyły.
Stanął w nich nie kto inny, jak mój mąż we własnej osobie.
Chwilę później znalazłam się w jego silnym uścisku.
Miał lepszy refleks niż ja, był znacznie szybszy, przez co
nie miałam szansy przed nim uciec.- Co ty wyprawiasz? - oburzyłam się.
Nie odpowiedział, jego mina ewidentnie wskazywała na to, że
jest z siebie zadowolony.
- Bello. Przepraszam. – Wymruczał.
A następnie wziął mnie na ręce i ku uciesze Alice wyniósł z
pokoju.
Mówiłam ci już, umiem chodzić, a nawet biegać - zawołałam,
udając wielce urarzoną.
- Nie wątpię w to. – Odezwał się.
- To po co to ro…
- Urwałam, bo właśnie w tym momencie weszliśmy do pokoju, a
Edward zaczął mnie namiętnie całować.
- Wciąż mnie zaskakujesz - szepnęłam po jakimś czasie.
Uśmiechnął się łobuzersko, tak, jak lubiłam najbardziej.
- Przepraszam. – Dodałam po chwili.
- Zachowałam się po hamsku.
- Wybaczysz mi? – Zapytałam.
- Jasne, Bello - zapewnił mnie.
Westchnęłam głęboko, ciesząc się po prostu jego obecnością.
Nagle usłyszeliśmy wrzaski wskazujące na pijackie zabawy
Mike’a i jego kolegów.
- Znowu się zaczyna - jęknęłam. - Czy nie może być ani dnia
spokoju?
- Jak widać nie - odpowiedział Edward i przytulił mnie do
siebie po raz kolejny.
Nareszcie wszystko było dobrze, byliśmy razem, a to było
najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz