Rozdział 11
Nadszedł czerwiec.
Wszyscy mieliśmy nadzieję, że będzie deszczowy, jednak
zdarzały się dni, kiedy świeciło słońce.
Jeśli w taki dzień wypadał jakiś egzamin po prostu
zdawaliśmy go w Internecie, bo żadne z nas nie miało zamiaru podchodzić do niego
w innym terminie.
- Ja mam
serdecznie dosyć nauki po tylu latach. – Powiedział pewnego wieczoru Jasper,
gdy siedzieliśmy grając w szachy.
- Dlaczego wy zawsze gracie akurat w tą grę? – Zapytała nas
Alice.
- Dlatego, że żadna inna nie odpowiada poziomowi naszej
inteligencji. – Odparł Jasper.
- No dobra, dobra, a sudoku, to co? – Alice wyglądała na
bardzo szczęśliwą z powodu znalezienia alternatywy dla rozgrywek szachowych.
- Sudoku trzeba rozwiązywać samodzielnie. – Powiedziałam.
- A mi samej nie chce się tego robić. – Dodałam po krótkiej
chwili.
- No tak. – Jasne, samej nie, ale z…
Alice urwała.
Wiedziała, że wspominając Edwarda zrobiłaby błąd.
Radziłam sobie coprawda z tym, że go niebyło dobrze, ale
świadomość, że zobaczę go dopiero w sierpniu bolała mimo wszystko.
- No więc wracając do sprawy. – Kontynuował przerwaną
wypowiedź Jazz.
- Nie cierpię nauki, bo zwyczajnie mnie nudzi.
- Mnie też. – Powiedziała Alice udając okropnie zmęczoną.
- A mnie nie. – Powiedziałam.
- Bo jesteś pierwszy raz na studiach. – Wyjaśnił Jasper.
- Pewnie tak. – Odparłam.
Po godzinie takiego gadania poszłam do siebie.
Spojrzałam na książki.
Oczywiście do jutrzejszych trzech egzaminów nie musiałam się
uczyć.
Więc spojrzałam na mój telefon.
Było jedne nieodebrane połączenie od…
Od Angeli Weber.
Tak dawno z nią nie rozmawiałam, tak dawno jej nie
widziałam.
Oddzwoniłam.
- Hej Angela. – Powiedziałam.
- No hej Bella. – Odparła moja koleżanka.
- Co słychać?
- No tak, standardowe pytanie. – Pomyślałam.
- A nic, no wiesz, teraz sesja. – Powiedziałam.
- Bardzo cię męczą na tym Harwardzie? – Zapytała Angela.
- Nie, nie jest aż tak źle. – Odpowiedziałam nieco drzącym
głosem.
Miałam nadzieję, że moja rozmówczyni nie usłyszała tej
zmiany.
- Mówisz, że nie jest źle, myślałam, że tam to strasznie
studentów męczą.
- Widzisz, Harward nie jest taki straszny. – Powiedziałam z
uśmiechem.
Szybko skończyłyśmy rozmowę.
Spojrzałam na zegarek.
Była dopiero dwudziesta trzecia.
Myślenie o jutrzejszych egzaminach wcale nie pozwalało mi
się uspokoić.
Nie lubiłam egzaminów, nigdy.
Nawet, gdy stałam się wampirzycą dla której nauka stała się
pojęciem zupełnie obcym.
Położyłam się do łóżka udając, że śpię.
Rano wstałam bez większych trudności, bo jak przystało na
wampirzycę, ani sekundy nie przespałam.
patrząc za okno ujrzałam gęsty deszcz.
To dobry znak. – Pomyślałam.
Godzinę później powlokłam się na trzy ostatnie w tym roku
egzaminy.
Gdy ujrzałam Alice szczęka mi opadła.
- Z czego ty tak się śmiejesz? – Zapytałam zdziwiona.
- Eee, nic, Jasper
mnie rozśmieszył. – Odparła chichocząc.
Jakoś trudno było mi uwierzyć w to, że to tylko wina
Jaspera, ale nie wnikałam, bo to przecież prywatna sprawa Alice.
Trzy ostatnie egzaminy, i trzy kolejne piątki.
Spojrzałam na mój indeks.
- Żadnej czwórki. – Pomyślałam.
Rzeczywiście tak było, w indeksie, z góry do dołu widniały
same piątki.
- No to czas najwyższy świętować koniec sesji. –
Powiedziałam do siebie w myślach i ruszyłam w stronę akademika.
No to Bella rzeczywiście wszystko umiała xd .
OdpowiedzUsuńCiekawe co u Angeli się dzieje.
No i szkoda że Edward wróci tak późno.