Rozdział 16
Weszliśmy do domu Charliego.
- Tato. – Zaczęłam.
- Wiem, o wszystkim wiem. – Alice tu przed chwilą była i mi
powiedziała. – Powiedział.
Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy, dobrze, że Alice
wiedziała jaką wersję wydarzeń ostatecznie chcieliśmy zaserwować mojemu ojcu, i
dzięki temu mogła nas wyprzedzić. Wiedziała, że mi będzie ciężko okłamać ojca,
więc sama postanowiła to zrobić.
- Miał całe życie przed sobą. – Powiedział Charlie.
Nie chciałam o tym rozmawiać, wiedząc, że stracił je właśnie
przeze mnie pomimo to, że go nienawidziłam, to ciężko było mi się z tym
pogodzić.
Spojrzałam na Edwarda.
Po kilku minutach wyszliśmy.
- A co ze sforą? – Zapytałam.
- Przecież oni nie wiedzą co wymyśliliśmy na
usprawiedliwienie śmierci Jacoba. – Dodałam.
- Wiedzą. – Seth zadba już o to, żeby myśleli, że zabiły go
jakieś inne wilki, z nieznanej sfory.
- To dobrze. – Powiedziałam.
Cieszyłam się, że młody Clearwater był po naszej stronie.
Kilka dni później nadszedł dzień pogrzebu Jacoba.
Ciężko było mi myśleć o tym, co zrobiłam.
O tym, że to właśnie ja go zabiłam.
Był moim wrogiem, ale w pewnym momencie też przyjacielem,
więc w pewnym sensie dręczyły mnie wyrzuty sumienia.
- Bello? - spytał mnie w pewnym momencie Edward, gdy
staliśmy na pogrzebie, trzymając się za ręce.
- Chodźmy stąd - powiedziałam, czując jak moje oczy robią
się suche, co oznaczało tylko jedno. - Proszę cię, chodźmy stąd chociaż na
chwilę.
Wyszliśmy. Było dużo ludzi, jeśli wampirów i wilkołaków
można uznać za ludzi. Ale był też Charlie, Sue, Billy... Jednak ja już miałam
tego dosyć. Dosyć patrzenia na ich łzy i ból. Może byłam egoistką, ale były
dni, w których po prostu było mi przykro, że tak się stało. I właśnie
dzisiejszy dzień był jednym z nich.
Edward spojrzał na mnie.
- Wiem co czujesz. - Powiedział.
Teraz rozumiałam.
Rrozumiałam o co chodziło mu, gdy wiele razy mówił mi, że
jest potworem.
Mówił mi to jeszcze za mojego ludzkiego życia.
Wiedziałam, że sam czół się podobnie, gdy zabił człowieka.
I nieważne było, czy był to wróg jego samego, czy
jakiegokolwiek innego człowieka.
Bez słowa przytuliłam się do niego. Nie chciałam nic mówić.
Słowa nie były tu potrzebne. Najważniejsze było to, że on był teraz przy mnie.
Pomyślałam, że Jacob prędzej, czy później musiałby i tak umrzeć.
Wtedy zrobiło mi się trochę lżej na sercu, ale tylko trochę,
spojrzałam na Edwarda.
- Żałowałeś kiedyś, że jesteś wampirem? – Zapytałam.
- Tak, nawet nie wiesz, jak często. – Odparł.
Przypomniałam sobie te wszystkie momenty, w których mógł
tego żałować, a nawet na pewno tak właśnie było.
Było to między innymi pół roku, podczas którego wyjechał
właśnie dlatego, żeby chronić mnie przed samym sobą, pomyślałam też o sytuacji
z Jamesem, czy o naszej nocy poślubnej, której ja sama nie żałowałam, ale
wiedziałam, że Edward w głębi siebie chciał, żeby wyglądało to inaczej, nie
chciał, jak on to powiedział: „Robić mi krzywdy”.
Teraz rozumiałam doskonale, dlaczego tego wszystkiego
żałował. Rozumiałam to, bo w moim życiu nadszedł właśnie pierwszy napływ tego
żalu.
Po prostu dlatego, że zabiłam istotę, prawie ludzką istotę.
W pewnym momencie pomyślałam jednak:
„Tak miało być. Takie było przeznaczenie”.
- Tak, masz rację. – Zgodził się ze mną Edward wyczytując te
słowa z moich myśli.
Rozdział ciekawy. Odczucia Belli jak zwykle świetnie opisane :) no i dobrze, że Alice jako pierwsza o tym powiedziała.
OdpowiedzUsuńNo i życzę weny na dalszerozdziały :) .