Rozdział 2
Podczas podróży nie musiałam myśleć o drodze, myślałam tylko
o Renesmee.
Bałam się, że nie da sobie beze mnie rady, przede wszystkim
bałam się, że Jacob nadal będzie ją prześladował.
Jacob wpoił sobie Renesmee, gdy ta przyszła na świat, ale
ona w żaden sposób nieodwzajemniała jego
uczuć.
Kiedyś, gdy była bardzo mała lubiła się z nim bawić, ale to
było wszystko, nic poza tym.
Prawdę mówiąc cieszyłam się z takiego obrotu sprawy, nie
chciałam, żeby Jacob na stałe wpisał się w historię mojej rodziny.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Edwarda.
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
- Skąd ty wiesz o co mi…
Urwałam w połowie zdania, przypomniałam sobie, że nie
zasłoniłam swojej tarczy, tak więc Edward doskonale wiedział o czym myślałam.
- Nie, Edwardzie, nie. Odparłam patrząc na niego z
nieukrywanym smutkiem. wpojenia nie da się zlikwidować, nie da się tak po
prostu go zniszczyć, lub zignorować.
- Wiem, wiem, ale wydaje mi się, że uczucia naszej córki
mają tu znaczenie.
- Nie wiem. Odparłam opierając głowę na jego ramieniu.
- Bello, jedziesz samochodem. Przypomniał mi.
Szybko zmieniłam pozycję na bardziej odpowiednią, gdyby
jakiś przypadkowy człowiek zobaczył, że wcale nie wpatruję się w drogę mógłby
nabrać jakichś podejrzeń.
- Edward, gramy w szachy? Zapytał Jasper wyciągając z
plecaka szachownicę.
- Nie gniewaj się, ale wolałbym zagrać z Alice. Odparł
Edward.
Doskonale wiedziałam dlaczego wolał grać z Alice, mógł
wyczytywać z jej myśli każdy jej ruch dzięki czemu łatwiej było mu planować
jego własne.
Jednak gra tej dwójki nie miała większego sensu, ponieważ
Alice przewidywała każdy ruch Edwarda, gdy tylko ten zdecydował się na jakiś
konkretny.
- Nie nie, tak dobrze to nie ma. Odpowiedział Jasper po
kilku sekundach. No to grasz, czy nie, bo jeśli nie, to może ty zagrasz?
Zwrócił się do mnie.
- Jasne, hętnie. Odparłam.
Edward zajął moje miejsce za kierownicą a ja przeszłam do
tyłu i usiadłam między Alice a Jasperem.
- No nie, wygrała po raz piąty! Wrzeszczał Jasper, gdy pod
koniec piątej partii znów to ja wygrałam.
- To twoja wina! Darł się na Edwarda.
Istotnie, tak było, Edward faktycznie trochę mi pomagał, gdy
tylko nie wiedziałam jaki zrobić ruch patrzyłam na niego porozumiewawczo, a on
wyczytywał z myśli Jaspera jego następny ruch i wzrokiem wskazywał mi miejsce,
w które najlepiej powinnam ruszyć swoją figurę.
- Daj spokój. Uspokajała go Alice.
- No dobra, dobra, ale jutro rewanż. Odparł Jasper.
- Nie ma problemu. Odpowiedziałam, uśmiechając się
triumfalnie.
Po kilku godzinach dotarliśmy pod budynki uniwersytetu.
- No to najpierw do dziekanatu. Powiedział Edward patrząc na
nas, znam Harward najlepiej z was wszystkich.
- Nie wywyższaj się. Powiedziała Alice.
- A niby dlaczego? Edward spojrzał na nią.
- Cicho Alice. Powiedziałam, on ma rację.
- A ty zawsze go bronisz. Powiedziała moja siostra robiąc
minę zagniewanego dziecka.
- A co, nie mogę? Zapytałam.
- Możesz, jasne, że możesz. Odparł Jasper.
Nagle zauważyłam, że Edwarda z nami nie ma.
- Gdzie ty… Zaczęłam, ale urwałam, bo pojawił się tóż przede
mną.
- Tutaj. Odparł, poszedłem zorientować się jak to będzie z
zakwaterowaniem.
- No i co? Zapytała Alice.
- Wiecie co, chyba zostajemy w akademiku. Powiedział, co ty
na to, Bello?
- Może być. Odparłam, ale obiecaj mi, że będziemy często
jeździć do domu.
- Obiecuje, a nawet przysięgam. Odparł Edward.
- Przysięgałeś na ślubie, durniu. Powiedział Jasper patrząc
na niego jak na przybysza z innej planety.
- Sam jesteś dureń. Powiedział Edward i gestem wskazał nam
drogę do akademiku.
Pokoje były całkiem niezłe.
Właściwie były to domki, z resztą piętrowe, w jednym
mieszkałam ja z Edwardem, a w drugim Jasper z Alice.
Postanowiliśmy nieukrywać, że jesteśmy rodziną.
- Muszą wiedzieć, że jesteś moją żoną. Powiedział Edward.
- Założę się, że chłopaki z całego roku będą się za tobą
uganiać, to znaczy uganialiby się, gdyby nie wiedzieli, że jesteś już zajęta.
- Widzę, że jesteś zazdrosny. Powiedziałam uśmiechając się.
- Nie, ależ absolutnie nie. Powiedział patrząc na mnie jak
na wariatkę.
- No niech ci będzie. Odparłam.
A więc zaczęliśmy nowe życie, no cóż, nowe miejsce, nowi
ludzie.
Trudno mi będzie bez Esme, Carlisle’a, Emmetta, a nawet Rosalie,
ale najtrudniej bez Nessie.
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nessie nie odwzajemni wpojenia. Niech Jacob inną znajdzie. xd