niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2



Rozdział 2
Podczas podróży nie musiałam myśleć o drodze, myślałam tylko o Renesmee.
Bałam się, że nie da sobie beze mnie rady, przede wszystkim bałam się, że Jacob nadal będzie ją prześladował.
Jacob wpoił sobie Renesmee, gdy ta przyszła na świat, ale ona  w żaden sposób nieodwzajemniała jego uczuć.
Kiedyś, gdy była bardzo mała lubiła się z nim bawić, ale to było wszystko, nic poza tym.
Prawdę mówiąc cieszyłam się z takiego obrotu sprawy, nie chciałam, żeby Jacob na stałe wpisał się w historię mojej rodziny.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Edwarda.
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
- Skąd ty wiesz o co mi…
Urwałam w połowie zdania, przypomniałam sobie, że nie zasłoniłam swojej tarczy, tak więc Edward doskonale wiedział o czym myślałam.
- Nie, Edwardzie, nie. Odparłam patrząc na niego z nieukrywanym smutkiem. wpojenia nie da się zlikwidować, nie da się tak po prostu go zniszczyć, lub zignorować.
- Wiem, wiem, ale wydaje mi się, że uczucia naszej córki mają tu znaczenie.
- Nie wiem. Odparłam opierając głowę na jego ramieniu.
- Bello, jedziesz samochodem. Przypomniał mi.
Szybko zmieniłam pozycję na bardziej odpowiednią, gdyby jakiś przypadkowy człowiek zobaczył, że wcale nie wpatruję się w drogę mógłby nabrać jakichś podejrzeń.
- Edward, gramy w szachy? Zapytał Jasper wyciągając z plecaka szachownicę.
- Nie gniewaj się, ale wolałbym zagrać z Alice. Odparł Edward.
Doskonale wiedziałam dlaczego wolał grać z Alice, mógł wyczytywać z jej myśli każdy jej ruch dzięki czemu łatwiej było mu planować jego własne.
Jednak gra tej dwójki nie miała większego sensu, ponieważ Alice przewidywała każdy ruch Edwarda, gdy tylko ten zdecydował się na jakiś konkretny.
- Nie nie, tak dobrze to nie ma. Odpowiedział Jasper po kilku sekundach. No to grasz, czy nie, bo jeśli nie, to może ty zagrasz? Zwrócił się do mnie.
- Jasne, hętnie. Odparłam.
Edward zajął moje miejsce za kierownicą a ja przeszłam do tyłu i usiadłam między Alice a Jasperem.
- No nie, wygrała po raz piąty! Wrzeszczał Jasper, gdy pod koniec piątej partii znów to ja wygrałam.
- To twoja wina! Darł się na Edwarda.
Istotnie, tak było, Edward faktycznie trochę mi pomagał, gdy tylko nie wiedziałam jaki zrobić ruch patrzyłam na niego porozumiewawczo, a on wyczytywał z myśli Jaspera jego następny ruch i wzrokiem wskazywał mi miejsce, w które najlepiej powinnam ruszyć swoją figurę.
- Daj spokój. Uspokajała go Alice.
- No dobra, dobra, ale jutro rewanż. Odparł Jasper.
- Nie ma problemu. Odpowiedziałam, uśmiechając się triumfalnie.

Po kilku godzinach dotarliśmy pod budynki uniwersytetu.
- No to najpierw do dziekanatu. Powiedział Edward patrząc na nas, znam Harward najlepiej z was wszystkich.
- Nie wywyższaj się. Powiedziała Alice.
- A niby dlaczego? Edward spojrzał na nią.
- Cicho Alice. Powiedziałam, on ma rację.
- A ty zawsze go bronisz. Powiedziała moja siostra robiąc minę zagniewanego dziecka.
- A co, nie mogę? Zapytałam.
- Możesz, jasne, że możesz. Odparł Jasper.
Nagle zauważyłam, że Edwarda z nami nie ma.
- Gdzie ty… Zaczęłam, ale urwałam, bo pojawił się tóż przede mną.
- Tutaj. Odparł, poszedłem zorientować się jak to będzie z zakwaterowaniem.
- No i co? Zapytała Alice.
- Wiecie co, chyba zostajemy w akademiku. Powiedział, co ty na to, Bello?
- Może być. Odparłam, ale obiecaj mi, że będziemy często jeździć do domu.
- Obiecuje, a nawet przysięgam. Odparł Edward.
- Przysięgałeś na ślubie, durniu. Powiedział Jasper patrząc na niego jak na przybysza z innej planety.
- Sam jesteś dureń. Powiedział Edward i gestem wskazał nam drogę do akademiku.
Pokoje były całkiem niezłe.
Właściwie były to domki, z resztą piętrowe, w jednym mieszkałam ja z Edwardem, a w drugim Jasper z Alice.
Postanowiliśmy nieukrywać, że jesteśmy rodziną.
- Muszą wiedzieć, że jesteś moją żoną. Powiedział Edward.
- Założę się, że chłopaki z całego roku będą się za tobą uganiać, to znaczy uganialiby się, gdyby nie wiedzieli, że jesteś już zajęta.
- Widzę, że jesteś zazdrosny. Powiedziałam uśmiechając się.
- Nie, ależ absolutnie nie. Powiedział patrząc na mnie jak na wariatkę.
- No niech ci będzie. Odparłam.
A więc zaczęliśmy nowe życie, no cóż, nowe miejsce, nowi ludzie.
Trudno mi będzie bez Esme, Carlisle’a, Emmetta, a nawet Rosalie, ale najtrudniej bez Nessie.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział.
    Mam nadzieję, że nessie nie odwzajemni wpojenia. Niech Jacob inną znajdzie. xd

    OdpowiedzUsuń