Rozdział 1
Od mojej przemiany minęły dwa lata. Edward za nic nie chciał
słyszeć o powrocie do liceum.
Stwierdził, że nie będzie po raz pięćdziesiąty zdawał
matury.
- Bello, ty to co innego, może chciałabyś jeszcze raz przez
to przechodzić, ale ja…
Przerwałam mu.
- Wiesz dobrze, że nie chodzi mi o mnie, chodzi mi o Nessie.
- O nessie? Zapytał.
- Tak, wyobraź sobie, że tak.
- Renesmee doskonale poradzi sobie bez nas, poza tym, nie ma
problemów z dojazdami, dobrze wiesz, że jeśli będziemy tego chcieli to będziemy
każdego wieczoru wracali normalnie do domu, z resztą akademik też mi nie
odpowiada, więc na pewno będziemy wracać.
Wobec takiego obrotu spraw musiałam się zgodzić na
uczęszczanie na Harward. Z resztą, nawet gdybym chciała, to nie mogłabym
odmówić Edwardowi niczego, absolutnie niczego.
Tak więc w październiku wyjechaliśmy wraz z Alice i Jasperem
na uczelnię.
Szczerze mówiąc cieszyłam się, że Rosalie nie wybierała się
z nami.
Toważystwo Emmetta byłoby czymś całkiem przyjemnym, ale Rosalie…
Mimo tego, że byłyśmy teraz rodziną nadal nie dażyła mnie
sympatią. Wciąż nie mogła zrozumieć dlaczego cieszyłam się ze swojej przemiany.
Po części wiedziała, że uratowało mi to życie, ale nie
potrafiła pogodzić się z faktem, że wcześniej, jeszcze przed wyjściem za mąż za
Edwarda pragnęłam właśnie tak spędzić swoje życie. Uważała, że powinnam była
pozostać człowiekiem.
Edward w pewnym sensie podzielał jej zdanie.
W dzień naszego wyjazdu, a raczej w wieczór go poprzedzający
musiałam pocieszać Nessie.
Rozpoczęła naukę w pierwszej klasie gimnazjum i nie mogła
odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- Mamo, musisz wyjeżdżać? Zapytała patrząc na mnie ze
smutkiem.
- Tak, ale obiecuję ci, że codziennie wieczorem będziemy się
widziały, albo, że będę do ciebie dzwonić.
- Bella, pospiesz się! Usłyszałam zniecierpliwiony głos
Alice.
- Już idę! Odkrzyknęłam i zbiegłam po schodach.
Całe szczęście po przemianie przestałam być niezdarą. Dzięki
temu mogłam biec po schodach nie bojąc się, że w połowie spadnę z nich i
wyląduję na parterze z licznymi obrażeniami.
Edward, Alice i Jasper czekali już na mnie w salonie.
Otworzyliśmy drzwi.
- Jedziemy moim Ferrari. Powiedziałam głosem nieznoszącym
sprzeciwu.
Edward spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Od kiedy to tak bardzo chcesz, żebyśmy jechali właśnie
twoim samochodem, przecież nigdy nie lubiłaś jeździć z nadmierną prędkością.
Gdy to mówił, uśmiechał się odsłaniając idealnie prosty
zgryz.
- Od dzisiaj polubiłam. Odparłam podchodząc do mojego
samochodu i otwierając drzwiczki od strony kierowcy.
Edward usiadł na miejscu pasażera obok mnie, a Jasper i
Alice zajęli miejsca z tyłu.
I wyjechaliśmy, wyjechaliśmy zostawiając za sobą deszczowe
Forks.
Ciekawe to jest. Możesz wklejać więcej rozdziałów, bo jestem ciekawa jak będą wyglądać studia Cullenów :) .
OdpowiedzUsuń