Rozdział 39
Następny dzień powitał mnie zachmurzonym niebem.
Spoglądając za okno poczułem, że popadam w melancholię,
która towarzyszyła mi ostatnio bardzo często.
- Hej. – Usłyszałem głos Jessicy, który brzmiał jakby z
oddali.
- Yhm hej. – Odparłem nie odwracając głowy w jej stronę.
- Co się dzieje? – Usłyszałem pytanie.
- Nic, po prostu ta pogoda, jakoś nie nastraja mnie
pozytywnie. – Odparłem w końcu podnosząc wzrok.
Rano spojrzałam na Emily, która wyglądała na naprawdę
podekscytowaną.
- Co ci jest? – Zapytałam przyglądając się jej uważnie.
- Na wieczór jestem umówiona z Thomasem. – Odparła
uśmiechając się.
- Ah tak. – To ten twój książę z bajki? – Zapytałam
wypowiadając jadowicie trzy ostatnie słowa.
- O co ci chodzi? – Dziewczyna zmieniła nagle wyraz twarzy
na zdziwiony.
- Po prostu ten facet mi się nie podoba. – Powiedziałam
wciąż zachowując spokój.
- Nie podoba ci się? – A to tobie on się musi podobać? – Ty
masz męża, ale jak masz ochotę na skok w bok, to proszę bardzo, poszukaj sobie
kandydata!
Po tych słowach wszystko się we mnie zagotowało.
- Nie obrażaj mnie! – Do holery, nie mam ochoty na żaden
skok w bok, a tobie po prostu dobrze radzę, bo czuję, że ten facet nie jest
odpowiedni dla ciebie!
- Przepraszam. - Poniosło mnie. – Powiedziała.
- Dobrze rozumiem, a z tym Thomasem to zrobisz co zechcesz,
to twoje życie. Tylko pamiętaj, że cię ostrzegałam.
Poszedłem na zajęcia chcąc jakoś oderwać się od przykrych
myśli, gdy spotkałem Jaspera stojącego nad Kewinem i usiłującego wybić mu coś z
głowy od razu przystanąłem, żeby sprawdzić o co chodzi.
Z myśli Kewina wynikało, że chciał pojechać do Belli i ją
zobaczyć, bo za nią tęsknił.
- Słuchaj. – Mój brat, a jej mąż nie może się z nią
zobaczyć, to niby czemu ty miałbyś mieć do tego prawo? – Usłyszałem mojego brata.
- Ale ja muszę ją zobaczyć. – Dobiegł mnie pełen rozpaczy
głos Kewina.
- Ja też chciałbym ją zobaczyć. – Wtrąciłem się, nie mogąc
dłużej stać spokojnie.
- Widzisz? – Człowiek, który naprawdę ją kocha nie może się
z nią zobaczyć, a ty miałbyś mieć do tego prawo? – Jasper wciąż wyglądał na
spokojnego.
- Błagam cię, przestań żyć tą wyimaginowaną miłością. – Powiedziałem patrząc na Kewina.
- Ale ja ją…
Nie wytrzymałem potrzedłem do chłopaka i uderzyłem go w
twarz.
Z nosa trysnęła obficie krew.
Ja i Jasper szybko ewakuowaliśmy się z tego miejsca,
ponieważ mimo, że mieliśmy dobrą samokontrolę, to i tak wciąż mogło dojść do
tragedii.
- Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał mnie Jazz usiłując
utrzymać moje emocje na bezpiecznym poziomie.
- Nie wiem. – Nie wiem co mi się stało, nie wytrzymałem. –
Odparłem spuszczając głowę.
- Edward, nie możesz tak reagować. – Wiem, że ciężko ci bez
Belli i wiem, że takie zmiany nastrojów to u przedstawicieli naszej rasy norma,
ale musisz starać się nad tym panować. – Powiedział Jasper, a mnie ogarnął
spokój.
- Masz rację. – Muszę być twardy. – Powiedziałem i z dumnie
podniesioną głową ruszyłem dalej.
Dzień upłynął mi na chodzeniu na wykłady i dwugodzinnym
uganianiu się za szympansami w rezerwacie.
Wieczorem usiadłam do komputera z zamiarem porozmawiania z
Edwardem.
Nie było go nigdzie, więc postanowiłam czekać, aż się
udostępni i przez ten czas po prostu coś poczytać.
Późnym wieczorem do pokoju wróciła Emily, więc zamknęłam
komputer żeby z nią porozmawiać.
- Jak było? – Zapytałam.
- Świetnie. – Thomas jest po prostu ideałem, a tak w ogóle
to… świetnie całuje. – Odparła cała rozpromieniona.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. – Powiedziałam nie
podzielając w pełni jej entuzjazmu.
Mijały dni.
Znajomość Emily i Thomasa zachodziła coraz dalej, a mnie
zaczynało to przerażać.
Pewnego wieczoru dziewczyna po raz kolejny w przeciągu
ostatnich pięciu tygodni wyszła spotkać się z Thomasem.
W tamtym momencie jeszcze nie wiedziałam jak to się skończy.
Tego wieczoru siedziałem przed komputerem bezmyślnie gapiąc
się w ekran.
Po kilku godzinach takiego ślęczenia przed monitorem
zdecydowałem, że zabiorę małą Jess i pójdę z nią na spacer.
Dziewczynka bardzo mnie lubiła, co napawało mnie sporym
zdziwieniem, bo z regóły każdy człowiek wolał trzymać się ode mnie z daleka,
ale być może już tak dobrze się kontrolowałem, że nie było po mnie widać kim
jestem?
Wziąłem małą i ruszyłem w las.
Wśród drzew wciąż przemykały zwierzęta uciekając przede mną.
- One się ciebie boją? – Zapytała mała.
- Chyba tak. – Odparłem uśmiechając się do niej.
- Ale ty przecież nie jesteś straszny. – Powiedziała.
- Widocznie te zwierzątka myślą inaczej. – Powiedziałem.
- Kiedy wróci ciocia? – Zapytała dziewczynka patrząc na mnie
tak, jakby sądziła, że jej ukochany wujek wie wszystko.
- Nie wiem. – Odpowiedziałem pragnąc w duchu, by było
inaczej.
Po godzinie wróciliśmy.
W pokoju zastałem Jessicę siedzącą przed komputerem i
czytającą jakąś wiadomość.
- Bella pisze, że u niej wszystko w porządku i każe
przekazać, żebyś się o nią nie martwił. – Powiedziała, gdy tylko wszedłem.
Westchnąłem ciężko.
- Łatwo jej powiedzieć.
Poszedłem do pokoju i znów
poddałem się rozmyślaniom.
Grubo po pierwszej w nocy usłyszałam trzaśnięcie drzwi i
szloch.
- Emily? – Co się stało?
Dziewczyna stała w drzwiach, była cała pobita, a z jej oczu
leciały obficie łzy.
- Boże, Emily, co się stało? – Wykrztusiłam na jej widok.
- On… on… on mnie…
Dalszą część wypowiedzi zagłuszył kolejny szloch i fala łez.
- Skrzywdził cię? – Zapytałam.
Czekałam, aż dziewczyna coś odpowie, ale odzewu nie było.
Przytuliłam ją do siebie, a następnie uniosłam delikatnie do
góry i zaniosłam na łóżko.
- Czy ten facet coś ci zrobił? – Ponowiłam pytanie.
Ttttaaak! – Wykrztusiła pomiędzy atakami szlochów.
- Co takiego?: - Zapytałam zastanawiając się, co też ten ham
mógł zrobić tej biednej dziewczynie.
- On mnie… on… mnie zgwałcił. – Wykrztusiła w końcu Emily.
Ręce mi opadły.
- Zgwałcił? – Powtórzyłam patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Ttttaak! – Wyszlochała dziewczyna.
- Ja go… Zabije. – Warknęłam.
- Ale on był taki… wspaniały. – Powiedziała unosząc lekko
powieki.
- Widzisz? – Miałam rację. – Powiedziałam.
- Wiem, przepraszam, że cię nie posłuchałam. – Odparła.
- No już ciii. – Już dobrze. – Powiedziałam przytulając ją
lekko do siebie.
Po chwili ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu.
- Tak?
- Witaj kochanie.
Gdy usłyszałam głos Edwarda zapragnęłam kontynuować tą
rozmowę i chciałam, żeby był teraz przy mnie, bo nagle ogarnęła mnie panika,
ale wiedziałam też, że nie mogę tak zostawić Emily.
- Wybacz, ale nie mogę teraz rozmawiać, bo na naszej uczelni
grasuje jakiś gwałciciel i muszę go rozszarpać.
- Gwałciciel? – Usłyszałam jeszcze ostatnie pytanie Edwarda.
Gdy usłyszałem, że na uczelni, na której jest Bella grasuje
jakiś maniak zapragnąłem go zabić, byle tylko nie zrobił krzywdy mojej
ukochanej, ani żadnej innej kobiecie, chociaż jak zawsze na bezpieczeństwie Belli
zależało mi najbardziej.
- Bella? – Powiedziałem, gdy po którymś z kolei sygnale moja
żona odebrała telefon.
- Tak? – Zapytała.
- Jutro masz wrócić! – Nie pozwolę, żeby stała ci się
krzywda, a jeśli sama tego nie zrobisz, przyjadę po ciebie.
Po rozmowie z Edwardem szczęka mi opadła.
Czyżby aż tak się o mnie martwił?
Byłam przecież wampirzycą i nikt, żaden człowiek nie mógł mi
zagrozić.
Sama nie wiedziałam co robić.
Rozdział bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńWidać, że Edward się martwi o Bellę.
Ciekawe czy Bella wróci, a jeżeli tak to czy Emily z nią przyjedzie.
Życzę weny na dalszy ciąg.