czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 35



Rozdział 35

Po słowach mojego męża natychmiast opuściłam tarczę, bo wiedziałam, że o moich planach nie może się dowiedzieć, bo zbyt mocno by go to zraniło.
Ale być może go nie doceniałam? Być może by sobie z tym poradził?
Tego nie wiedziałam i jak na razie nie zamierzałam sprawdzać jego wytrzymałości.
Poszłam do dziekanatu pragnąc jednocześnie dwóch rzeczy.
Z jednej strony chciałam, żeby propozycja mojego wyjazdu na badania została odrzucona, ale z drugiej strony chciałam się rozwijać naukowo, a ten wyjazd by mi w tym pomógł.
Weszłam do pomieszczenia zastanawiając się w jakim stanie z niego wyjdę.
- Pani Cullen, jest pani nareszcie. – Powiedział starszy mężczyzna siedzący za biórkiem.
- Tak. – Edward przekazał mi, że chciał mnie pan widzieć. – Odparłam usiłując utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
- Otóż chciałem pani powiedzieć, że pani prośba o wyjazd dotyczący pani pracy magisterskiej została rozpatrzona pozytywnie. – Powiedział, a pode mną ugięły się kolana.
- Dziękuję za informację. – Powiedziałam próbując powstrzymać grymas jednoczesnego bólu i zadowolenia, który pojawiał się na mojej twarzy.
Wyszłam nie wiedząc jak przekazać tą wiadomość Edwardowi.
Nie wiedziałam, jak zareaguje i czy przyjmie to w zwykły dla siebie sposób.
Liczyłam na jego spokój, bo w tym wypadku nie chciałam, żeby zbyt mocno cierpiał, z resztą tak jak w każdym innym.
Do wyjazdu miałam jeszcze dwa tygodnie, więc chciałam poczekać z przekazaniem mu informacji do wyjazdu Renee.
Mama miała wyjechać jutro, więc nie musiałam go długo trzymać w niepewności, bo i dla mnie samej miała być to trudna rozmowa.
Po wyjeździe Renee następnego dnia poszłam z Edwardem na spacer.
- Muszę ci coś powiedzieć. – Zaczęłam patrząc mu prosto w twarz.
- Tak? – Zapytał spoglądając na mnie uważnie.
- Muszę wyjechać. – Powiedziałam chwytając go za rękę.
- Dlaczego? – Zapytał spokojnie.
- To wyjazd naukowy, dotyczący mojej pracy magisterskiej. – Odparłam czując, że zadaje mu właśnie bolesny cios.
- Rozumiem. – Odparł beznamiętnym tonem.
Czułam, że jego mięśnie się napięły, a twarz była nieprzenikniona.
Nie wiedziałam właściwie, jak to przyjął, dopóki nie ujął mojej twarzy w dłonie i nie złożył na mych ustach długiego pocałunku.
Czułam, że boli go to, że dopiero teraz mu o tym mówię, ale jednocześnie całym sercem jest przy mnie i pragnie mojego szczęścia, a jeśli ten wyjazd ma mi je zapewnić to jest gotowy znieść wszystko, byle tylko mnie się udało.
- Przepraszam, najdroższy. – Powiedziałam patrząc mu znów prosto w oczy, które nie zdradzały żadnych uczuć.
- Nie przepraszaj. – Wiem, że tego chcesz, a ja zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.
Po jego słowach moje oczy zrobiły się suche i zaczęłam szlochać wtulona w niego jak małe dziecko.
- Nie płacz, Już dobrze.
- Ale ja nie chcę cię zostawiać. – Powiedziałam odszukując jego usta swoimi własnymi i całując go delikatnie.
- Nie zostawiasz mnie, kochanie. – Wyjeżdżasz, ale gdy wrócisz znów będziemy razem, a ja nigdy o tobie nie zapomnę, moja jedyna miłości.
Spojrzałam na niego oczami pełnymi bólu i gdy nasze spojrzenia się spotkały poczułam się trochę lepiej, ale zarazem i gorzej wiedząc, że już niedługo nie będzie mi dane patrzeć w te oczy, słyszeć tego głosu i czuć dotyku tych dłoni.
- Bello. – Nie myśl o tym, na razie wciąż jesteśmy razem. – Powiedział spoglądając na mnie z czułością.
Ruszyliśmy w drogę powrotną, a ja wciąż patrzyłam na niego, wsłuchiwałam się w rytm jego oddechu, przyglądałam się uważnie rysom jego twarzy, by dobrze je zapamiętać.
Gdy weszliśmy do domku wzrok Jessicy od razu padł na mnie.
- Co się dzieje Bello? – Zapytała widząc najprawdopodobniej wyraz mojej twarzy.
- Chodź ze mną na spacer, to wszystko ci wyjaśnię. – Odparłam.
- Dopiero wróciłaś. – Powiedziała zdziwiona.
- Mi to nie przeszkadza, mogę iść. – Mruknęłam.
- Edward, zajmiesz się małą? – Zapytała.
- Oczywiście. – Odpowiedział.
Wyszłyśmy w las.
- Co się dzieje? – Ponowiła swoje pytanie Jess.
- Muszę wyjechać, a nie chcę zostawiać Edwarda. – Odparłam cicho czując, że znów chcę płakać, gdy tylko wypowiedziałam imię ukochanego.
- Rozumiem. – Powiedziała patrząc na mnie ze współczuciem.
Długo szłyśmy milcząc, każda z nas była pogrążona we własnych myślach.
Wróciłyśmy po paru długich godzinach, albo to tylko mi wydawały się one godzinami.
Mała spała, a Edward był pogrążony w lekturze.
Podeszłam do niego i dotknęłam jego dłoni spoczywającej na blacie biórka.
Podniósł wzrok znad książki i gdy zobaczył, że to ja wstał i chwycił mnie w ramiona.
Poszedł ze mną do pokoju, usadził mnie sobie na kolanach, a ja siedząc oparta o jego tors czekałam na kolejny ruch z jego strony.
On patrzył tylko na mnie gładząc mnie po włosach i twarzy.
Nic nie mówiłam pogrążając się zupełnie w odbieraniu bodźców, które dzięki temu do mnie docierały.
Czułam, że mam przy sobie osobę, która kocha mnie ponad wszystko i jest dla mnie w stanie poświęcić wszystko co posiada, byle tylko sprawić, żebym była szczęśliwa.
- Nie zasługuję na ciebie. – Powiedziałam po chwili.
- Co takiego? – Zapytał łagodnie.
- Nie zasługuję na ciebie. – Powtórzyłam.
- Co ty wygadujesz? – Zapytał wciąż opanowanym głosem.
- Ty jesteś w stanie się poświęcić, pogodzić się z tym, że chcę wyjechać, byle tylko mnie uszczęśliwić, a ja? – A ja nie potrafię zrezygnować z wyjazdu, żeby nie ranić ciebie.
- Nie ranisz mnie, będzie mi ciężko, to prawda, ale wiem, że wrócisz i z tą myślą będę rozpoczynał i kończył każdy dzień. – Powiedział.
Wciąż patrzyłam na niego niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek zdania.
Wszystkie słowa wydawały mi się zbyt proste, nie było takich, którymi mogłabym podziękować mu za to, co dla mnie robił i za to, jaki był.
- Kocham cię... - szepnęłam, wtulając twarz w jego włosy.
- Ja ciebie też, skarbie - odparł.
Tak często to powtarzaliśmy, że teraz zabrzmiało to niemal jak jakaś ustalona urzędowa formuła.
Gdy zdałam sobie z tego sprawę mimowolnie parsknęłam śmiechem, a następnie podniosłam tarczę, żeby Edward zrozumiał bez wypowiadania słów co mnie tak rozbawiło.
- Rozumiem. – Mruknął, a na jego twarzy pojawił się ledwie dostrzegalny uśmiech.
- U nas to nigdy nie stanie się formułą - powiedział uroczystym tonem.
Spojrzałam na niego zastanawiając się co jeszcze mogę powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Nie było słów, którymi byłabym w stanie wyrazić uczucia jakimi go darzyłam, tak więc patrzyliśmy sobie tylko w oczy, żadne słowa nie były tu potrzebne.
Nie wiedziałam jak damy sobie radę bez siebie, ale byłam pewna, że nasza miłość przetrwa wszystko.

2 komentarze:

  1. Cudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów mi na opisanie moich odczuć co do rozdziału!!!!:):):)Jednak jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał.
    Myślę, że Bella i Edward przetrwają rozstanie, a później będą znowu razem.
    I to mi się podoba w Edwardzie, że nie zatrzymuje Belli tylko zgadza się na wyjazd, żeby ona była szczęśliwa.

    I czekam na fragmenty z punktu widzenia Edwarda :D .

    OdpowiedzUsuń