niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 46

Rozdział 46
Następne dni nie były najlepszymi w moim życiu. Wciąż myślałam o tym, co powiedziała mi Alice. Czy Edward naprawdę nadal mnie kochał? Czy naprawdę zostawił mnie dla mojego dobra? Czy naprawdę chciałby to wszystko naprawić? Odpowiedzi na te pytania wciąż nie było, a ja nadal nie mogłam pogodzić się z utratą męża.
Hej, Cullen, czemu twój mąż wygląda, jakbyś ostro mu przypierdoliła? - Pytanie Johna Drewa wybudziło mnie z letargu na jednym z wykładów z genetyki.
- Nie wiem. - Odparłam, bo tak naprawdę było. Przecież Edward sam chciał, żebyśmy się rozstali, sam chciał o mnie zapomnieć i prosił, żebym ja też o nim zapomniała nie wiedząc chyba o tym, że jest to niewykonalne.
- Ok, tyle, że on wygląda tak już długo - John nadal drążył temat, ale ja odwróciłam głowę spoglądając na plecy Edwarda, który siedział na końcu sali wykładowej. Dzięki bardzo wyczulonemu wzrokowi mogłam go widzieć doskonale. Siedział pochylony z głową ułożoną na skrzyżowanych rękach. Wyglądał, jakby spał, ale ja wiedziałam, że najprawdopodobniej jest pogrążony w myślach. Tak wiele dałabym za to, by móc siedzieć obok niego i wiedzieć o czym myśli, dzielić z nim jego troski, bo niewątpliwie był zatroskany. Wiedziałam jednak, że na zawsze utraciłam możliwość rozmowy z nim o czymkolwiek.
Po wykładzie powlokłam się do akademika nie mając zamiaru pojawić się na reszcie zajęć. Tam natknęłam się na Alice, która czytała jakąś książkę.
- Cześć, co masz następne? - Zapytała, gdy weszłam.
- Anatomię, ale nie zamierzam na nią iść, tak jak i na resztę zajęć.
Alice o nic nie pytała, spojrzała tylko na mnie ze współczuciem.
***
Wieczorem Alice wyszła do biblioteki chcąc poszukać czegoś do sesji, a ja usiadłam po prostu gapiąc się w sufit i usiłując wyzbyć się wszelkich uczuć, a w szczególności jednego, miłości do Edwarda, co rzecz jasna nie wychodziło mi najlepiej. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
Proszę. - Powiedziałam zastanawiając się co ktoś może ode mnie chcieć akurat teraz.
W drzwiach stał Edward, na jego twarzy nie było tak naprawdę niczego, był jeszcze bledszy niż zwykle, a oczy nie miały już żadnego wyrazu, te oczy, w których jeszcze całkiem niedawno widziałam miłość, uwielbienie, szczęście i po prostu życie były teraz martwe i przerażała mnie głębia cierpienia, którą w sobie kryły.
- Bello, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz i zrozumiesz, musiałem to zrobić, zawsze cię kochałem i zawsze będę cię kochał, ale nie mogę żyć tak dłużej, żyć raniąc ciebie.
Nie przerywałam mu, sama też nic nie mówiłam, bo właściwie co miałabym mu powiedzieć, że staram się zrozumieć? że za nim tęsknię? że mi go brakuje? To wszystko było po prostu bez sensu. Nagle spojrzał na mnie i ujrzałam w jego oczach silną determinację, gdy zamknął mnie w swoich ramionach, ale gdy się odsunął oczy znów zgasły i stały się puste jak przedtem.
- Przepraszam, to było silniejsze ode mnie. - Powiedział.
- Za nic mnie nie przepraszaj. - Odparłam patrząc na niego smutno.
Spojrzał na mnie po raz ostatni odwrócił głowę, westchnął ciężko a potem po prostu wyszedł.
To mnie kompletnie rozbiło, widziałam co się stało, ten mężczyzna załamał się ostatecznie, co tak naprawdę było podobne do stanu w jakim znalazłam się ja sama. Życie bez niego, nie było tym samym, które wiodłam niedawno, było tylko namiastką życia, moje serce było przepełnione bólem, a nie radością, a każdy dzień sprawiał, że nie chciałam, by trwał dłużej, pragnęłam jedynie, żeby to wszystko się skończyło, a gdy tylko widziałam Edwarda wszystko wracało do mnie z podwójną siłą. On sam nie wyglądał najlepiej, a pewnego dnia, gdy podszedł do mnie i prosto w oczy powiedział mi, że nienawidzi siebie za to, co mi zrobił i że myśli nawet o tym,, żeby ze sobą skończyć, bo zawaliło mu się całe życie, nie tylko to, że my się rozstaliśmy, ale i ogólnie jego sens życia uległ destrukcji, zabolało mnie to jeszcze bardziej, a gdy powiedziałam mu, że mimo wszystko go kocham, a jedyne co on mi powiedział, to proste przepraszam, nie potrafiłam powstrzymać płaczu. Pobiegłam do akademika, a Alice oczywiście wiedziała co się stało.
- Uważam, że powinnaś gdzieś wyjechać Bello, inaczej nigdy się od tego nie odetniesz, chociaż i tak wydaje mi się dziwne to, że Edward tak po prostu cię nie kocha, miłość wampirów jest czymś innym niż ta ludzka, jest niezachwiana… - Przerwałam jej
- Tak, masz rację, wyjadę, innego wyjścia nie mam.
Nie wiedząc co innego zrobić poszłam do Rektora, aby poprosić o urlop, który dostałam bez problemów, uczelnia znając moje wyniki nie robiła mi kłopotów z jakimikolwiek egzaminami, czy nawet przerwami w nauce. Postanowiłam wyjechać do Afryki, daleka podróż na pewno pozwoli mi popatrzeć na wszystko z innej perspektywy.
***
Gdy kilkadziesiąt godzin później znalazłam się w dzikiej dżungli i upolowałam lwa miałam nadzieję, że nowe miejsce pomoże mi to jakoś przetrwać. Co prawda zamieszkałam w drogim hotelu, ale większość czasu spędzałam w lasach tropikalnych. Codziennie dostawałam długie maile od Alice, która informowała mnie o bierzących sprawach z uczelni, a nawet pisała o Edwardzie. Te fragmenty usiłowałam omijać, ale nie wychodziło mi to najlepiej, bo jeśli miałam być szczera wobec siebie samej interesowało mnie to, co u niego się dzieje. Z maili Alice wynikało, że jest załamany, większość wykładów opuszcza, a ona sama najczęściej widuje go w pokoju leżącego na łóżku i gapiącego się w sufit. Miałam ochotę do niego napisać, ale naprawdę nie chciałam po raz kolejny przechodzić przez to samo, po raz kolejny usłyszeć, że nic z tego nie będzie i że już mnie nie kocha.
Pewnego dnia postanowiłam zadzwonić do alice, która była moją jedyną powierniczką w tych trudnych momentach.
- Cześć. - Powiedziała, gdy odebrała po pierwszym sygnale.
- Hej, Alice, ja już nie mogę, nie mogę tak dłużej, muszę się do niego odezwać, nie wytrzymuję dłużej tego milczenia. - Nie chciałam dłużej czekać z wyrzuceniem z siebie wszystkiego co zaprzątało mojej myśli.
- Jeśli do końca dnia się nie odezwie, to po prostu do niego zadzwoń, albo napisz ja czuję, że da się to jeszcze uratować. - Odparła z mocą w głosie
Mi samej ciężko było w to uwierzyć, ale postanowiłam zdać się na jej intuicję.
Milczenie moje i Edwarda trwało już ponad miesiąc, a ja nie mogłam żyć bez niego, taka była prawda. Najbardziej bolało jednak to, że on nic już do mnie nie czuł, a ja próbując odnowić nasze kontakty i uratować związek oszukiwałam samą siebie.
Wieczorem, gdy siedziałam przy komputerze i bezmyślnie odczytywałam wszystkie maile, które wymieniałam z Alice zobaczyłam okno informujące o nadejściu nowej wiadomości.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam w bloku nadawcy adres Edwarda.

Witaj Bello
Nie mogłem dłużej milczeć, bo wciąż o tobie myślę i nie mogę o tobie zapomnieć, nie potrafię żyć bez ciebie, chociaż wiem, że ty nie chcesz mnie już znać, ale błagam, powiedz gdzie teraz jesteś, przyjadę choćby na koniec świata, byle tylko cię zobaczyć i z tobą porozmawiać.

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 45

Witajcie
W końcu dodaję nowy rozdział, a 46 jest w trakcie pisania, piszę tak na wypadek, gdyby jeszcze ktoś to czytał :)Rozdział 45
Gdy weszłyśmy do domu Jess spojrzała na mnie przenikliwie, a ja od razu wyczułam, że coś jest nie tak.
Co tak patrzysz? - Zapytałam, a ona wciąż wpatrywała się we mnie z mieszaniną zaniepokojenia i niedowierzania.
- Po prostu jestem zdziwiona, że nie mieszkasz z Edwardem, nie wiem co się stało, ale nigdy się nie rozdzielaliście, odkąd pamiętam zawsze byliście razem.
Nie wiedziałam jak przekazać jej to wszystko, było to bardzo trudne, bo nie miałam pojęcia, jak moja przyjaciółka to wszystko przyjmie.
- Bo widzisz Jess. - Zaczęłam
- Po prostu ja i Edward, on
on miał romans z Taną, to pewna kobieta, w sumie nasza rodzina, traktuję ich rodzinę jak swoich krewnych, ale ona zawsze odkąd pamiętam kochała Edwarda, no i po prostu ostatnio on, chociaż mówi, że tylko z nią pisał, to wiem, że musiało to być coś więcej i sama rozumiesz, nie mogę mu wybaczyć czegoś takiego.
Jess spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Bello, nie mówisz serio. - Przecież ty poza nim świata nie widzisz.
Jess miała rację, ale musiała też przyznać rację, jeśli chodziło o kwestię wybaczenia Edwardowi.
- Tak, to prawda, ale naprawdę nie mogę mu tego tak po prostu wybaczyć.
- Ale musisz sama przyznać się przed sobą, że nie możesz bez niego żyć. - Jess patrzyła na mnie wciąż świdrującym spojrzeniem.
Nagle usłyszałam dźwięk nadejścia nowej wiadomości tekstowej.
Wzięłam swój telefon i spojrzałam na wyświetlacz, gdy ujrzałam tekst, wszystkie myśli uciekły mi z głowy nie wiedziałam co robić, Edward napisał wiadomość o następującej treści:
Witaj Bello.
Nie mogę z tobą o tym rozmawiać, być może zachowuję się jak tchurz pisząc do ciebie, zamiast powiedzieć ci to prosto w oczy, ale to tylko dlatego, że nie mogę więcej mieszać w twoim życiu. Zraniłem cię i nie mogę zrobić tego nigdy więcej, ponieważ cię kocham i nie mogę patrzeć, jak cierpisz z mojego powodu.
Dlatego uważam, że powinniśmy się rozstać. Jesteś wspaniałą kobietą, ale ja nie zasługuję na ciebie
- Nie mogę w to uwierzyć. - Powiedziałam i podsunęłam Jessicy ekran pod oczy, by mogła przeczytać wiadomość.
- Jestem w szoku. - Powiedziała słabym głosem.
- Podobnie jak ja. - Mruknęłam.
***
Minęło kilka dni. Jessica zdążyła już wyjechać, a ja borykałam się wciąż ze stratą ukochanego, widziałam go na wykładach, ale nie był w najlepszym nastroju, zastanawiałam się, kiedy wniesie pozew o rozwód, w końcu całkiem poważnie mówił o rozstaniu. Alice wiedziała doskonale co się dzieje i mówiła mi wiele razy, że tak naprawdę Edward wcale tego nie chciał, że zrobił to dla mnie, bo uważał, że go nie kocham i że nie mogę wybaczyć mu zdrady, której tak naprawdę nie było. Nie wierzyłam jej, uważałam, że to Edward przestał mnie kochać, że to on nie może już żyć ze mną, ale jego widok zawsze sprawiał mi ból. Wyglądał tak, jakby utracił cały sens w życiu, ale sens życia utraciłam tylko ja, bo to on był jego sensem, to w nim miałam zawsze oparcie, to jemu ufałam bezgranicznie.
- Bello, czy ty mnie słuchasz? - Zapytała któregoś dnia Alice pod wieczór.
- Tak, co jest? - Zapytałam spoglądając na nią mętnym wzrokiem
- Czyli nie słuchasz, Edward do mnie dzwonił.
- że co? - Dzwonił do ciebie? - Mój głos podskoczył o oktawę z emocji
- Tak, dzwonił. - Alice spojrzała na mnie tak, jakby nie dowierzała temu, że nie zrozumiałam tego, co do mnie mówi.
- Był załamany, prosił, żeby ci tego nie mówić, nie sądzi, że cokolwiek da się jeszcze naprawić.
Jej słowa spowodowały, że moje serce przyszył ból.
- On chce coś naprawiać? - Nie wiem naprawdę, czy mamy jeszcze do czego wracać - Alice spojrzała na mnie z żalem w oczach.
- On cię nadal kocha. - To się nigdy nie zmieniło, on tylko zgubił gdzieś właściwą drogę
Nie chciałam tego słuchać, obawiałam się, że jeśli jeszcze przez chwilę posłucham Alice mówiącej o bezgranicznej miłości Edwarda to po prostu się złamię i pobiegnie, by rzucić mu się w ramiona. Musiałam zaakceptować fakt, że pewien etap mojego życia się zakończył, zakończył się bezpowrotnie.