Rozdział 46
Następne dni nie były najlepszymi w moim życiu. Wciąż myślałam o tym, co powiedziała mi Alice. Czy Edward naprawdę nadal mnie kochał? Czy naprawdę zostawił mnie dla mojego dobra? Czy naprawdę chciałby to wszystko naprawić? Odpowiedzi na te pytania wciąż nie było, a ja nadal nie mogłam pogodzić się z utratą męża.
Hej, Cullen, czemu twój mąż wygląda, jakbyś ostro mu przypierdoliła? - Pytanie Johna Drewa wybudziło mnie z letargu na jednym z wykładów z genetyki.
- Nie wiem. - Odparłam, bo tak naprawdę było. Przecież Edward sam chciał, żebyśmy się rozstali, sam chciał o mnie zapomnieć i prosił, żebym ja też o nim zapomniała nie wiedząc chyba o tym, że jest to niewykonalne.
- Ok, tyle, że on wygląda tak już długo - John nadal drążył temat, ale ja odwróciłam głowę spoglądając na plecy Edwarda, który siedział na końcu sali wykładowej. Dzięki bardzo wyczulonemu wzrokowi mogłam go widzieć doskonale. Siedział pochylony z głową ułożoną na skrzyżowanych rękach. Wyglądał, jakby spał, ale ja wiedziałam, że najprawdopodobniej jest pogrążony w myślach. Tak wiele dałabym za to, by móc siedzieć obok niego i wiedzieć o czym myśli, dzielić z nim jego troski, bo niewątpliwie był zatroskany. Wiedziałam jednak, że na zawsze utraciłam możliwość rozmowy z nim o czymkolwiek.
Po wykładzie powlokłam się do akademika nie mając zamiaru pojawić się na reszcie zajęć. Tam natknęłam się na Alice, która czytała jakąś książkę.
- Cześć, co masz następne? - Zapytała, gdy weszłam.
- Anatomię, ale nie zamierzam na nią iść, tak jak i na resztę zajęć.
Alice o nic nie pytała, spojrzała tylko na mnie ze współczuciem.
***
Wieczorem Alice wyszła do biblioteki chcąc poszukać czegoś do sesji, a ja usiadłam po prostu gapiąc się w sufit i usiłując wyzbyć się wszelkich uczuć, a w szczególności jednego, miłości do Edwarda, co rzecz jasna nie wychodziło mi najlepiej. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
Proszę. - Powiedziałam zastanawiając się co ktoś może ode mnie chcieć akurat teraz.
W drzwiach stał Edward, na jego twarzy nie było tak naprawdę niczego, był jeszcze bledszy niż zwykle, a oczy nie miały już żadnego wyrazu, te oczy, w których jeszcze całkiem niedawno widziałam miłość, uwielbienie, szczęście i po prostu życie były teraz martwe i przerażała mnie głębia cierpienia, którą w sobie kryły.
- Bello, mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz i zrozumiesz, musiałem to zrobić, zawsze cię kochałem i zawsze będę cię kochał, ale nie mogę żyć tak dłużej, żyć raniąc ciebie.
Nie przerywałam mu, sama też nic nie mówiłam, bo właściwie co miałabym mu powiedzieć, że staram się zrozumieć? że za nim tęsknię? że mi go brakuje? To wszystko było po prostu bez sensu. Nagle spojrzał na mnie i ujrzałam w jego oczach silną determinację, gdy zamknął mnie w swoich ramionach, ale gdy się odsunął oczy znów zgasły i stały się puste jak przedtem.
- Przepraszam, to było silniejsze ode mnie. - Powiedział.
- Za nic mnie nie przepraszaj. - Odparłam patrząc na niego smutno.
Spojrzał na mnie po raz ostatni odwrócił głowę, westchnął ciężko a potem po prostu wyszedł.
To mnie kompletnie rozbiło, widziałam co się stało, ten mężczyzna załamał się ostatecznie, co tak naprawdę było podobne do stanu w jakim znalazłam się ja sama. Życie bez niego, nie było tym samym, które wiodłam niedawno, było tylko namiastką życia, moje serce było przepełnione bólem, a nie radością, a każdy dzień sprawiał, że nie chciałam, by trwał dłużej, pragnęłam jedynie, żeby to wszystko się skończyło, a gdy tylko widziałam Edwarda wszystko wracało do mnie z podwójną siłą. On sam nie wyglądał najlepiej, a pewnego dnia, gdy podszedł do mnie i prosto w oczy powiedział mi, że nienawidzi siebie za to, co mi zrobił i że myśli nawet o tym,, żeby ze sobą skończyć, bo zawaliło mu się całe życie, nie tylko to, że my się rozstaliśmy, ale i ogólnie jego sens życia uległ destrukcji, zabolało mnie to jeszcze bardziej, a gdy powiedziałam mu, że mimo wszystko go kocham, a jedyne co on mi powiedział, to proste przepraszam, nie potrafiłam powstrzymać płaczu. Pobiegłam do akademika, a Alice oczywiście wiedziała co się stało.
- Uważam, że powinnaś gdzieś wyjechać Bello, inaczej nigdy się od tego nie odetniesz, chociaż i tak wydaje mi się dziwne to, że Edward tak po prostu cię nie kocha, miłość wampirów jest czymś innym niż ta ludzka, jest niezachwiana… - Przerwałam jej
- Tak, masz rację, wyjadę, innego wyjścia nie mam.
Nie wiedząc co innego zrobić poszłam do Rektora, aby poprosić o urlop, który dostałam bez problemów, uczelnia znając moje wyniki nie robiła mi kłopotów z jakimikolwiek egzaminami, czy nawet przerwami w nauce. Postanowiłam wyjechać do Afryki, daleka podróż na pewno pozwoli mi popatrzeć na wszystko z innej perspektywy.
***
Gdy kilkadziesiąt godzin później znalazłam się w dzikiej dżungli i upolowałam lwa miałam nadzieję, że nowe miejsce pomoże mi to jakoś przetrwać. Co prawda zamieszkałam w drogim hotelu, ale większość czasu spędzałam w lasach tropikalnych. Codziennie dostawałam długie maile od Alice, która informowała mnie o bierzących sprawach z uczelni, a nawet pisała o Edwardzie. Te fragmenty usiłowałam omijać, ale nie wychodziło mi to najlepiej, bo jeśli miałam być szczera wobec siebie samej interesowało mnie to, co u niego się dzieje. Z maili Alice wynikało, że jest załamany, większość wykładów opuszcza, a ona sama najczęściej widuje go w pokoju leżącego na łóżku i gapiącego się w sufit. Miałam ochotę do niego napisać, ale naprawdę nie chciałam po raz kolejny przechodzić przez to samo, po raz kolejny usłyszeć, że nic z tego nie będzie i że już mnie nie kocha.
Pewnego dnia postanowiłam zadzwonić do alice, która była moją jedyną powierniczką w tych trudnych momentach.
- Cześć. - Powiedziała, gdy odebrała po pierwszym sygnale.
- Hej, Alice, ja już nie mogę, nie mogę tak dłużej, muszę się do niego odezwać, nie wytrzymuję dłużej tego milczenia. - Nie chciałam dłużej czekać z wyrzuceniem z siebie wszystkiego co zaprzątało mojej myśli.
- Jeśli do końca dnia się nie odezwie, to po prostu do niego zadzwoń, albo napisz ja czuję, że da się to jeszcze uratować. - Odparła z mocą w głosie
Mi samej ciężko było w to uwierzyć, ale postanowiłam zdać się na jej intuicję.
Milczenie moje i Edwarda trwało już ponad miesiąc, a ja nie mogłam żyć bez niego, taka była prawda. Najbardziej bolało jednak to, że on nic już do mnie nie czuł, a ja próbując odnowić nasze kontakty i uratować związek oszukiwałam samą siebie.
Wieczorem, gdy siedziałam przy komputerze i bezmyślnie odczytywałam wszystkie maile, które wymieniałam z Alice zobaczyłam okno informujące o nadejściu nowej wiadomości.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam w bloku nadawcy adres Edwarda.
Witaj Bello
Nie mogłem dłużej milczeć, bo wciąż o tobie myślę i nie mogę o tobie zapomnieć, nie potrafię żyć bez ciebie, chociaż wiem, że ty nie chcesz mnie już znać, ale błagam, powiedz gdzie teraz jesteś, przyjadę choćby na koniec świata, byle tylko cię zobaczyć i z tobą porozmawiać.