Witam
W końcu napisałam nowy rozdział, tym razem ma on charakter bardziej osobisty niż poprzednie.
W tym miejscu chciałabym podziękować Angelice i Izie, bez których ten rozdział po pierwszy by pewnie nie powstał, a po drugie, nie wiem jak bym poradziła sobie bez was z tym wszystkim.
A teraz zapraszam do lektury, chociaż nie wiem, czy ktoś to czyta
Rozdział 43.
Tak mijały kolejne dni, w trakcie których Edward zaczął zachowywać się dość nietypowo jak na niego. Często wychodził na kilka godzin, nawet mnie nie uprzedzając. Widziałam go często z telefonem w dłoni, z ponurą miną. Gdy pytałam, co jest grane, odpowiadał, że nic i że po prostu z kimś pisze, a ja czułam się jak spławiona idiotka. Z dnia na dzień narastało między nami nieznośne napięcie. Mój mąż nie raz sprawiał wrażenie melancholika, ale teraz zdecydowanie przechodził samego siebie.
Tak mijały kolejne dni, w trakcie których Edward zaczął zachowywać się dość nietypowo jak na niego. Często wychodził na kilka godzin, nawet mnie nie uprzedzając. Widziałam go często z telefonem w dłoni, z ponurą miną. Gdy pytałam, co jest grane, odpowiadał, że nic i że po prostu z kimś pisze, a ja czułam się jak spławiona idiotka. Z dnia na dzień narastało między nami nieznośne napięcie. Mój mąż nie raz sprawiał wrażenie melancholika, ale teraz zdecydowanie przechodził samego siebie.
- Gdzie znowu wychodzisz? – Zapytałam spoglądając na niego podejrzliwie.
- Na polowanie, nie wiem kiedy wrócę - odpowiedział.
Wyszedł bezszelestnie, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. To naprawdę nie było w jego stylu. Zrezygnowana opadłam na łóżko i wpatrzyłam się w okno. Czułam, że powinniśmy szczerze porozmawiać, tyle że Edward nie wykazywał zainteresowania nawet w trakcie codziennych wymian zdań. Po kilku minutach bezczynności postanowiłam pogadać z Alice. Znała mojego męża lepiej niż ktokolwiek inny, a poza tym zawsze dobrze się rozumiałyśmy.
- Cześć Bello - Powitała mnie i od razu spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Już wiesz, że jest coś nie tak, prawda? - Zapytałam.
- Jasne, znam cię zbyt dobrze, żeby udało ci się mnie oszukać. - Odparła szczerze.
- No więc chodzi, jak zapewne już wiesz, o Edwarda - Powiedziałam.
- No i co znowu nabroił?
- W ogóle nie chce się do mnie odzywać, czego kompletnie nie rozumiem. - Odpowiedziałam zmartwiona
Moja szwagierka zamknęła na chwilę oczy. Gdy je otworzyła, na jej twarzy pojawiła się troska.
- Co się dzieje? - spytałam cicho.
- Och, wszystko jest rozmazane! - zirytowała się. - On się chyba... Waha. Nie wiem... Ale będę jeszcze próbować.
- To nie twoja wina, Alice - rzekłam, kładąc jej rękę na ramieniu.
Westchnęła głęboko.
- Ciężko mi patrzeć, jak cierpisz - powiedziała.
- Nie przejmuj się, jakoś sobie poradzę - Odparłam.
Powiedziałam tak tylko dlatego, żeby pocieszyć Alice, nie chciałam, żeby czuła się winna, ale tak na prawdę nie wiedziałam, czy moja psychika podoła kolejnej tego typu próbie.
- Zostań, jeśli chcesz - odezwała się, widząc, że zamierzam wrócić do sypialni małżeńskiej.
- Wolę nie siedzieć ci na głowie - odpowiedziałam.
Wprawdzie potrzebowałam teraz towarzystwa, ale nie chciałam być dla nikogo ciężarem.
- Siadaj - wskazała miejsce koło siebie. - Słuchaj, no... Może zrobimy sobie babski wieczór?
- Nie mam nic przeciwko. - Powiedziałam, i od razu zrobiło mi się jakoś weselej.
Takie wieczory z Alice zawsze poprawiały mi humor, gdyż dziewczyna wciąż niezmiennie tryskała energią i potrafiła zarazić wszystkich dookoła swoim entuzjazmem.
- Teraz zakazuję ci myśleć o Edwardzie - Oświadczyła stanowczo.
- Masz rację, nie jest tego wart. - Odparłam uśmiechając się tryumfalnie.
Byłam dumna z tego, że potrafiłam tak po prostu skupić swoją uwagę na czymś zupełnie innym, niż tylko na tym co takiego robi mój mąż i dlaczego zdecydował się do mnie nie odzywać.
- Zaczynamy - ogłosiła, przynosząc pełen zestaw do makijażu.
- Mam się tym wszystkim upaprać? - spytałam.
- Bello - zgromiła mnie wzrokiem. - Nie utrudniaj.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
Spojrzałam na wszelkie pędzelki, szminki i inne sprzęty i zaczęłam się malować.
Nigdy nie sprawiało mi to takiej przyjemności, jak Alice, ale uznałam, że muszę robić cokolwiek, żeby tylko zapomnieć o Edwardzie, który mimo wszystko nadal gościł w moich myślach.
- Pomaluję ci włosy - zaszczebiotała nagle.
- Tylko nie na rudo! - uprzedziłam ją.
Kiedyś zrobiła mi taki psikus w ramach Prima Aprilis.
- Miej do mnie trochę więcej zaufania - oburzyła się.
- Mam - Odparłam, ale nie chcę mieć rudych włosów, bo kojarzą się mi z Victorią.
- A blond może być? - Zapytała zrezygnowana.
- Tak, będzie w porządku. - Odpowiedziałam.
- Trudno ci dogodzić - poskarżyła się, ale wzięła odpowiednią farbę.
Uśmiechnęłam się lekko.
- I tak mnie kochasz.
- Pewnie! - zawołała. - A może przy okazji chcesz strzyżenie?
- Jestem za, a w ogóle mogę dzisiaj u ciebie nocować?
- Jasne, Jasper i tak wyjechał na kilkudniowe polowanie, a ja sama będę się nudzić.
- Ja w sumie też jestem sama, niby jest Edward, ale jest tak, jakby go nie było.
- Ej, wyszczerz kły - zażartowała. - Nie warto martwić się na zapas.
Pragnęłam jej wierzyć, jednak moja kobieca intuicja podpowiadała mi coś wręcz przeciwnego. Westchnęłam cicho.
- Bo zaraz cyknę ci zdjęcie, wkleję na Facebooka i podpiszę "Ponurak" - rzuciła.
- A rób co chcesz, nawet jeśli on to zobaczy, to będzie mi wszystko jedno. - Odpowiedziałam.
- Serio, Bello, nie przejmuj się, uważam, że Edwardowi coś odbiło, a jeśli nie, jeśli na prawdę jest tak jak mówisz, to jest ostatnim idiotą, nie warto się przejmować, co ma być, to będzie. - Powiedziała i położyła mi rękę na ramieniu.
Wstałam i przytuliłam się do niej, uważając, by nie umazać jej farbą. Nie protestowała. Czułam, że wie, czego potrzebuję.
- Spokojnie... - szepnęła tylko. - Zawsze masz mnie.
Mimo wszystko zrobiło mi się trochę lżej na sercu.
Zawsze lepiej było wiedzieć, że jest ktoś jeszcze i że na Edwardzie nie kończy się lista ludzi, na których mogę liczyć.
Tak na prawdę nie chciałam teraz widzieć mojego męża, kochałam go, to jasne, ale nie chciałam znów czuć tego chłodu, jakim obecnie mnie obdarzał.
Sądziłam, że nawet nie zauważy, że mnie nie ma.
Niespodziewanie Alice wpadła na kolejny szalony pomysł.
- Namaluję twój autoportret! - zawołała.
- Nie masz farb - odpowiedziałam, choć nie byłam tego taka pewna.
- A poza tym, chyba nie jestem w nastroju, żeby pozować, Alice, tęsknię za nim. - Powiedziałam i poczułam suchość w oczach.
- Głowa do góry - pocieszyła mnie. - Poradzimy sobie.
Byłam jej naprawdę wdzięczna za te słowa, ale brak porozumienia z Edwardem zbyt mnie przytłaczał. Moja bratnia (czy też siostrzana) dusza nie naciskała.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie sądzę, obawiam się, że jedynie porozumienie z tym idiotą by mi pomogło. - Odparłam.
- Bądź cierpliwa, kochana - poradziła mi.
Wsłuchała się w ciszę.
- Wraca - oznajmiła po paru sekundach.
Skuliłam się na fotelu, nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony nienawidziłam go za to, co mi robił, z drugiej jednak kochałam go nad życie, był kimś, bez kogo nie wyobrażałam sobie swojej dalszej egzystencji.
Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
„Wrócił.” - Przemkneło mi przez myśl.
- Bello, zostajesz u mnie czy może jednak wolisz iść do siebie, żeby z nim porozmawiać? - Przecięło ciszę pytanie Alice.
- Zostaję u ciebie, nie jestem jeszcze gotowa na taką poważną rozmowę. - Odparłam, byłam pewna, że nie jest to odpowiedni moment na podjęcie ostatecznych kroków.
Następnego dnia, gdy zarejestrowałam, że Edward wyszedł wróciłam do siebie.
Zauważyłam, że mój mąż nie wziął swojego telefonu.
Z jednej strony wiedziałam, że jest to wobec niego nie w porządku, ale z drugiej sądziłam, że może to ułatwić mi podjęcie decyzji, więc sięgnęłam po jego komórkę
Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniała informacja o jednej nieprzeczytanej wiadomości.
Odblokowałam ekran i odczytałam następującą treść:
„Witaj Edwardzie, tęsknię za tobą, odezwij się”
Gdy ujrzałam, kto był nadawcą, aż mnie zatkało.
Tą wiadomość napisał nie kto inny, tylko Tanya.
Byłam w szoku, ale ciekawość i narastające emocje wzięły górę.
Postanowiłam przejrzeć całą konwersację, po chwili już wiedziałam, co muszę zrobić. Z wiadomości wynikało, ze pisali już ze sobą od dawna i że nawiązali coś w rodzaju romansu, przynajmniej ze strony Tanyi tak to wyglądało, wiadomości Edwarda były tak trudne do rozszyfrowania, że nie do końca wiedziałam, jak przedstawiało się to z jego strony. Byłam jednak pewna tego, że nie mogę mu tak łatwo wybaczyć czegoś takiego i przejść nad tym do porządku dziennego, tak więc postanowiłam od razu jak wróci poważnie z nim porozmawiać.
Kiedy wszedł do domu spojrzałam na niego ukradkiem, aby wykryć, jaki ma wyraz twarzy. Zauważyłam, że tak na prawdę jego twarz znów nie wyrażała żadnych emocji, był chłodny i opanowany.
- Edwardzie, musimy poważnie porozmawiać. - Wykrztusiłam w końcu, byłam zaskoczona pewnością swojego głosu.
- Tak, o czym chcesz ze mną porozmawiać? - Zapytał mnie bez cienia zainteresowania
- Widziałam twoje wiadomości, które pisałeś do Tanyi, wiem wiem, nie było to w porządku, w ogóle nie powinnam ruszać twojego telefonu, ale po prostu od jakiegoś czasu zachowujesz się tak, jakbym w ogóle nie istniała i omijasz mnie szerokim łukiem, nawet nie chcesz ze mną rozmawiać, wiem, że masz z nią romans i uważam, że najlepszym sposobem na to, żebyś był na prawdę szczęśliwy jest zakończenie tego związku.
Tylko tyle mogłam mu powiedzieć, wiedziałam, że gdybym powiedziała choć słowo więcej załamałabym się, a moja pewność siebie i silne postanowienie ległyby w gruzach.
- Chcesz odejść? Jeśli tak, to mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa, powiem ci jedno, ja na pewno nie będę, zawsze kochałem tylko ciebie, Tanya… Tanya to… To była chwilowa słabość, czego teraz bardzo żałuję.
- Nie, Edwardzie nie próbuj wzbudzić we mnie litości, odchodzę i koniec. - Powiedziałam twardo, a następnie poszłam do drugiego pokoju spakować swoje rzeczy. Gdy wszystko było już w torbie po raz ostatni spojrzałam na mojego ukochanego.
- Żegnaj. - Powiedziałam i bez zbędnych słów wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Od razu postanowiłam, że zamieszkam u Alice. Ona jedyna będzie w stanie mnie zrozumieć i tylko przy niej znajdę schronienie przed natrętnymi myślami, które na pewno tak szybko mnie nie opuszczą.
Weszłam do jej pokoju i od progu poinformowałam ją.
- Odeszłam od niego.
Alice nie wydawała się być ani trochę zaskoczona, przez chwilę zapomniałam o jej zdolnościach.
- Tak, wiem, jasne, że możesz tu zamieszkać. - Odpowiedziała na moje niewypowiedziane na głos pytanie.
Usiadłam obok mojej siostry i wpatrzyłam się tępo w sufit. Nie wiedziałam, czy podjęłam dobrą decyzję, wiedziałam jednak, że na chwilę obecną była ona jedyną, która nie kłóciłaby się z moimi uczuciami i zasadami.