Rozdział 41
Po powrocie na moją właściwą uczelnię czułam się dużo
lepiej, szczególnie, że Thomas nie miał na mnie żadnych namiarów.
Ciągle jednak nie mogłam dojść do siebie po tym, co się
stało.
Edward widział, że jestem przybita i na każdego mężczyznę,
nawet na niego patrzę wilkiem.
Musiałam przyznać przed samą sobą, że po prostu się bałam.
Pewnego dnia wieczorem Edward podszedł do mnie i spojrzał mi
prosto w oczy.
- Bello, Chciałbym z tobą porozmawiać. – Powiedział, a ja
automatycznie napięłam wszystkie mięśnie w oczekiwaniu na cios.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? – Zapytał?
- O co ci chodzi? – Odparłam pytaniem.
- O to, że traktujesz mnie tak, jakbyś się mnie bała,
przecież wiesz, że nigdy nie zrobię ci krzywdy, bo ja w przeciwieństwie do tego
drania cię kocham.
- Ale ja… po ty wszystkim… nie potrafię… rozumiesz… -
Urwałam, bo jego oczy napotkały moje.
- Bello. – Ja nigdy, nie chciałem, żeby stała ci się
krzywda, kocham cię, rozumiesz?
Zabrzmiało to szczerze, spojrzałam na niego niepewnie.
Nie wiedziałam co mam zrobić.
Od incydentu z Thomasem minęło już kilka miesięcy, a ja cały
ten czas traktowałam Edwarda jak powietrze.
Nie pozwalałam mu właściwie na nic. Nie chciałam, żeby mnie
całował, żeby mnie przytulał, ale teraz zrozumiałam, że nie było to do końca
dobre.
Wiedziałam, że mój mąż mnie kochał, ale wiedziałam też, że
nie będzie mi łatwo pozbierać się po tym wszystkim.
Potrzedł do mnie i poczułam jak powoli przybliża się do
mnie.
Zrozumiałam, że nie powinnam winić go za błędy innych
mężczyzn i pozwoliłam mu na to.
Objął mnie delikatnie, a ja odwdzięczyłam się tym samym
tylko mocniej.
W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo mi
tego brakowało, teraz poczułam się bezpieczna, a co najważniejsze szczęśliwa.
Chwilę później usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Proszę. – Powiedziałam, a do pokoju tanecznym krokiem
wbiegła Alice.
- Musiałam to zobaczyć! – Wykrzyknęła.
- Wygląda na to, że się pogodziliście, tak?
- Nie zauważyłem nawet w twoich myślach, że zamierzasz do
nas przyjść. – Powiedział Edward patrząc na nią ze zdziwieniem.
- Widocznie byłeś zbyt zajęty godzeniem się z Bellą. –
Odparła uśmiechając się figlarnie.
- Być może. – Powiedział Edward uśmiechając się szeroko.
- Jasper też wie? – Zapytałam.
- Pewnie, wyczuł wasze emocje.
- Cały Jasper. - Mruknęłam.
- Przejdziemy się na polowanie? – Zapytał SPOGLĄDAJĄC NA
NAS.
- Hętnie. – Odparłam. – Dawno z tobą nie polowałam.
Nagle poczułam, że unoszę się w powietrze.
- Eeeeedwaard! – Co ty najlepszego robisz! – Wrzasnęłam.
- Tylko biorę cię na ręce, nie wolno? – Odparł uśmiechając
się delikatnie.
- Wolno, ale… mógłbyś uprzedzić. – Chcesz, żebym zeszła na
zawał?
- To ci nie grozi. – Odpowiedział.
- Wiem, ale mimo wszystko się przestraszyłam.
- Przepraszam kochanie. – Odparł i pocałował mnie powoli,
ale namiętnie.
- Yhm, ja tu jestem. – Usłyszeliśmy głos Alice.
- Wiem, widzę cię, ale nie przeszkadzasz specjalnie. –
Powiedział Edward i postawił mnie na ziemi.
Wyruszyliśmy na polowanie.
Było wyjątkowo udane.
Moimi ofiarami były trzy pumy.
Po upływie pół godziny wróciliśmy do domu, a Alice poszła do
siebie.
- Wiesz co? – Zapytałam Edwarda.
- Hm? – Mruknął.
- Cieszę się, że to wszystko tak się skończyło. - Brakowało
mi ciebie. – Powiedziałam.
- Mi ciebie też. – Odrzekł przytulając mnie.
Nareszcie czułam, że wszystko wróciło do normy.